4 lis 2013

Rozdział dziesiąty


Siedziałam próbując po raz setny wepchnąć w CJ`a chodźby łyżeczkę zupy.
-CJ. Zjesz jedną łyżkę i tata wróci. Proszę..- siedziałam tak już z pół godziny a on jak na złość się krzywił. W końcu otworzył buzie i zjadł trochę ale to na tyle. I jak na zawołanie otworzyły się drzwi w których stanął Louis.-Widzisz? Musisz mnie częściej słuchać.
-Musi cześciej słuchać? Co knujesz?- Louis objął mnie i pocałował mocno.-Stęskniłem się.
-Nie było cie dwa dni, ale noc bez ciebie to nie noc.-zaśmiałam się i go przytuliłam.-A z tym stworem walcze pół godziny a on nie chce jeść.
Chłopak nachylił się nad CJ`em i cmoknął go w czoło.
-Psocisz się? Nie łądnie. ALe mniejsza o to. Przebiore się i jedziemy do moich rodziców.
Rodziców. Kurde. Zapomniałam. Znaczy..pamiętam że jutro 24 grudnia ale zupełnie zapomniałam o tym ze jedziemy do jego rodziców.
-Zapomniałam..-zrobiłam zbolałą minę przetarłam twarz dłońmi.


Po ponad 3 godzinach jazdy Louis zatrzymał samochód. Dzięki Bogu CJ przespał cała drogę tak zresztą jak i ja. Brunet wysiadł z samochodu i otworzył drzwi z mojej strony.
-Wstawaj mała.-pocałował mnie w czoło. Podałam nosidełko ze spiacym jeszcze chłopcem Louisowi po czym wysiadłam i zamknęłam drzwi. Tomlinson wyjął z bagażnika torby i wziął jedną na ramie a drugą w reke.
-Daj, nie bede rysykować ze sie przerwócisz.-prychnęłam i wziełam od niego jedną torbe.
Louis zapukał do drzwi a ja już stałam na miękkich nogach. Co powie jego rodzina? Co zrobią jego rodzice? No cóż..nie codziennie widzi sie syna z jakąś dziewczyną o któej słyszeli ze dwa razy i z dzieckiem na rekach. Będzie dobrze jak nie zemdleje.
-Spokojnie Catherine.-uśmeichnął sie lekko i dosłownie w tej samej chwili drzwi się otworzyły i staneła w nich dośc wysoka dziewczyna w brązowych włosach.
-Louis!-ucieszyła sie i zaczęła sciskać brata który mało sie nie przewrócił.
-Lotte, Lotte spokojnie bo mnie zabijesz.- dziewczyna odsuneła się od niego i jakby dopiero zobaczyła mnie oraz CJ`a. Patrzyła to na mnie to na mojego syna.-To jest Catherine. Mówiłem ci o niej. To jest CJ. O nim ci nie mówiłem.
-Mamo! Louis przyjechał!- no cóż..1:0 dla jego rodziny. Właśnie straciłam w oczach Charlotte. Ciekawe czy reszta rodzinki też mnie tak oleje. To był bardzo zły pomysł zeby tutaj przyjeżdżać. Jeśli jego rodzice zrobią to samo to gwarantuje że moja psychika nie wytrzyma i wróce do domu.
-Cath..-zaczął Louis widząc moja mine jednak posłałam mu mine w stylu 'Lepiej się zamknij'. Po chwili w drzwiach stanęła jak mniemam mama mojego ukochanego. Uśmeichała sie ciepło a jej uśmeich poszerzył sie na widok syna.
-CO tak stoicie? A no tak Lottie..musisz jej wybaczyć.-spojrzała na mnie.-Ty musisz byc Catherine. Dużo się o tobie nasłuchałam.-uściskała mnie co kompletnie mnie zaskoczyło.
-A ja to co?-zrobił smutną mine brunet.
-Ty zaraz.-machneła na niego ręką.
1:1
Weslziśmy do przytulnego korytarza gdzie postawił nasze torby i przywitał sie z mamą oddając mi przy okazji nosidełko. Jednak jak na złosć CJ musiał się obudzić. Wziełam go na rece a on zmierzył wzrokiem panią Tomlinson po czym wrócił wzrokiem do mnie i wrócił do gryzienia swojego kocyka co osttanio było jego ulubionym zajęciem.
-Louis? Chciałbyś mi o czymś powiedzieć?-zapytała go matka patrząc na CJ`a.
-No wiesz..-podrapał sie po głowie.-To jest twój wnuczek..?
-Wnuczek? Louis..
-Wytłumacze ci później mamo. Gdzie tata?
-W garażu. Zaraz powinien przyjść.


I tak oto poznałam cała jego rodzine. Jego starsze siostry były względem mnie poniekąd podłe. Żadnego cześć czy coś. Przywitały się z Louisem a mnie i CJ`a totalnie olały. Przynajmniej bliźniaczki-Phoebe i Daisy- były dość miłe..dla CJ`a. Biegały do niego, ciągle przytulały, zabawiały.
4:2 dla rodziny Louisa
Chłopak widząc mój podły humor przytulił mnie. Siedzileiśmy na kanapie a pani Jay zajmowała sie CJ`em. Louis nie rozmawiał z nią jeszcze o tym że 'CJ to jej wnuk' i coś czuje że nieprędko pogada.
-Wyjdziemy gdzieś? Mama zajmie sie CJ`em? Prosze.
-Dobrze.
Wyszliśmy z domu i zeszło nam sie jakoś do wieczora. Louis pokazywał mi Doncaster a że byliśmy pieszo kiedy wróciliśmy do domu było już późno. CJ i bliźniaczki spali a Mark zawieszał lampki. Chłopak został i mu pomógł a ja skierowałam sie do sypialni która niegdyś należała do Lou.Wzięłam prysznic i położyłam do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Rano obudził mnie płacz. Miejsce obok mnie było ciepłe ale puste. Wzięłam CJ`a który leżał w przenośnym rozkłądanym łóżeczku któe wzieliśmy ze sobą. Po przewinieciu go i innych takich zeszłam z nim na dół. Sama założyłam na siebie czarną sukienke do kolan i baleriny tego samego koloru. Z włosów spletłam dwa warkocze
-Dzień dobry.-uśmiechnęłam sie lekko wchodząc do salonu gdzie siedzieli wszyscy poza Marchewkowiczem.
-Dzień dobry Catherine. Siadaj zaraz będzie śniadanie.-uśmeichnęła sie pani Tomlinson.
-Dziękuje nie jestem głodna..gdzie Louis?
-Na dworze. Rozmawia z kolegą.
-Z kolegą? -za nim zdaryła cokolwiek odpowiedzieć skierowałąm się do drzwi. CJ jak to miał w zwyczaju gryzł róg kocyka którym był okryty. Miał na sobie tyłko jednoczęściową piżamkę w samoloty i grube skarpety z antypoślizgową podeszwą kolory czerwonego. Pociągnęłąm za klamke by od razu wpaść w kłąb dymu. Nie paliłam odkad zasłam w ciąże. Louis palił tylko do towarzystwa więc..Zayn stał oparty o barierke i wyglądął na zdenerwowanego. Louis stał obok niego. Na mój widok obaj zastygli.
-Catherine..-odezwał sie jako pierwszy Zayn i zmierzył wzrokiem CJ`a.-Kto to?
-CJ. 'Mój drugi facet'.-wywróciłam oczami.
-Macie syna? Gratulacje.-mruknął i odwrócił wzrok.
Nie idioto MY mamy syna. Ty i ja, ale ty nic o nim nie wiesz i jesteś zbytnim idiotą zeby sie domyślić.-wywarczałam w myslach.
-Co ty powiedziałaś?-zrobił wielkie oczy. Louis pokręcił głową i spojrzał gdzieś w bok.
O kurwa! Nie powieedziałam tego na głos. Nie mogłam. Po prostu nie mogłam. W tej chwili miałam ochote się rozpłakać i uciec jak najdalej stąd. Jak w ciągu jednej sekundy nieświadomie można zniszczyć coś o co sie dbało tyle czasu? Louis mnie zabije. Zayn pewnie też bedzie chciał to zrobic. Nienawidze siebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz