17 paź 2013

Rozdział piąty

*Z perspektywy Zayn`a*
Kolejne trzy miesiące ciężkiej pracy. Nie powiem lubie śpiewać, lubie jak zaczepiają mnie fanki ale to jest cholernie męczące. Próby, koncerty, wywiady i tak w kółko. Na szczęście jest Perrie. Dobrze tak czasem gdzieś wyskoczyć czy posiedzieć razem w domu. Może nasze stosunki nie są takei jak kiedyś ale jest dobrze. Ona mnie chyba dalej kocha i nie ukrywam ze ja dalej coś do niej czuje. Co do Catherine..dawno porzuciłem myśli o tej małolacie. To jak już byłby związek z góry skazany na rozpad. Tamto wtedy to były jakieś jednorazowe myśli i jednorazowa przygoda.
-Zayn! Rusz się trochę bo się spóźnimy!- usłyszałem głos Liam`a. Włożyłem czarne kolczyki w uszy i wyszedłem z łazienki. Właśnie szliśmy do Paula na kolacje. Sprawy biznesowe i inne takie.
-Ide, ide.-wywróciłem oczami schodząc po schodach.
-No w końcu. Niall nie jedz! Zaraz obiad.- zwrócił uwagę Liam naszemu żarłokowi.
-Oj dobra, dobra..-mruknął Niall wychodząc z kuchni.
-Harry! Zechciej ruszyć swój szanowny tyłek na dół!
-Już idę..-mruknął Harry.-Czy ty musisz się tak wydzierać Liam?- chłopak przeczesał swoje loczki dłonią i ruszył do drzwi. Razem z Horanem poszliśmy jego sladem.
-Gdzie Louis?- zapytał Liam.
-U Paula nie pytaj po co bo nie mam zielonego pojęcia.-odpowiedziałem.
Po paru minutach staliśmy już pod drzwiami naszego menadżera. Harry zadzwonił a po chwili otworzyła nam Korey-jego turkusowo włosa, ładna córka w wieku około 17 lat. Weszliśmy do środka a Korey zaprowadziła nas do jadalni gdzie Paul akurat stał przy jednym z okien i rozmawiał przez telefon. Kiedy nas zauważył szybko zakończł rozmowe i się z nami przywitał.
-Liam, Niall, Harry i Zayn. Miło was znowu widzieć.
-Tak..bo ty nas tak żadko widujesz.-zaśmiał się Nialler.
-Naturalnie. Napijecie się czegoś?
-Jasne.
Paul nalał nam po kieliszku białego i nam podał. Ja podziękowałem i poszedłem szukać Louisa. Znalazłem go w kuchni. Rozmawiał z Maggie, a Lauren wieszała się na jego rece.
-Lou. Paul coś od ciebie chce.- uśmiechnąłem się.
-Już ide.- wywrócił oczami i poszedł a małą blondynka od razu podbiegła do mnie i objęła moje nogi.
-Zayn..-westchnęła z uśmiechem.
-Tak?-próbowałem się nie roześmiać biorąc ją na rece.
-Jak ja się za tobą stęskniłam.-przytuliła się do mnie.
-Ja za tobą też.-pogłaskałem ją po plecach.
-To dobrze. Teraz chodźmy bo jestem głodna.- zacząłem iść w kierunku jadalni.- A wiesz ze mam nową siostrę? Znaczy to nie jest moja siostra. To jest moja kuzynka. tylko jej rodzice nie żyją i teraz będzie mieszkała z nami, więc to jakby była moją siostrą. I mam nadzieje że się polubicie. Chce żebyście się polubili bo chce żebyście się ze mną bawili. Wole jak ty i Louis się ze mną bawicie, ale ją zniosę. Jest ładna wiesz?-mówiła tak szybko że ledwo za nią nadążałem jednak po ostatnich słowach o zabawie wzięła głęboki oddech i dodała to ostatnie nieco wolniej.
-Mówiłem ci że mam dziewczynę Lauren?-prychnąłem wchodząc do jadalni.-Dobra zeskakuj i siadaj do stołu.-chciałem ja postawić na podłodze jednak ona trzymała mnie z całej siłe.
-Nie. Ja siedze z tobą. Obok Catherine. Byli tacy dobrzy i nie chcieli obok niej usiąść. A przecież jest ładna.- znowu mówiła tym swoim szybkim tempem.
-Dobra, dobra.-wyprostowałem się. Zaraz, zaraz..Catherine? Zmierzyłem wszystkich przy stole wzrokiem. I wielkie zaskoczenie. Z lewej strony tuż obok Harry`ego siedziała blondwłosa piękność którą poznałem trzy miesiące, dwa dni, 23 godziny ale kto by tam liczył..
Dziewczyna podniosła głowe i zmierzyła mnie znudzonym wzrkiem po czym wróciła do grzebania w talerzu pełnym zieleniny. Usiadlem obok niej tak jak tego chciala Lauren.
-Co bys chciala zjesc?- zapytalem dziewczynki.

*narracja 3-osobowa taka bedzie juz raczej zawsze*

Catherine siedziała jak na szpilkach. Nie miała ochoty spędzać czasu z One Direction plus teraz mieszkają za płotem. No super...
Zjadła w pośpiechu kawałek mięsa i kilka makaronowych wstążek. Siedziała sztywno na krześle i brałą na kolana Lauren która wędrowałą od niej do Zayn`a i na odwrót. Mulat był pogrążony w rozmowie z innymi.
-Hej. A może byś tak cos zjadła?-zapytała ją Catherine kiedy ta już chciała uciekać.
-Nie jestem głodna..-wymruczała tulac się do niej. O nie..na to nie da się nabrać.
-Ale i tak zjesz. Co chcesz?
-Makaron.-powiedziała i korzystając z okazji że blondynka nakłada jedzenie na talerz czmychnęła na kolana Zayn`a. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Chodź tu.-mruknęła Caherine. Dlaczego dzieci są takie wkurzajace?
-Nie. Ty mnie karm a ja będę tutaj siedzieć.
-Czy ja wyglądam na służącą? -wywróciłą oczami. Jeżeli nie wstanie i zaraz czegoś nie rozwali to  zetrze ten głupi uśmiech z twarzy Malika.
-Ale ja lubie siedzieć na kolanach Zayn`a. A poza tym się za nim stęskniłam.-przytuliła się do chłopaka na co on pogłaskał ją po drobnych pleckach po cyzm spojrzał swoimi czekoladowymi ślepiami na Catherine. Trzymaj się dziewczyno. To tylko zwykły chłopak. Nie jest nikim wyjątkowym.
-Jak miło.-zmrużyła oczy.-Niech on będzie twoją służącą.-prychnęła.



Weszła do holu zaraz za Korey. Nigdy się nie lubiły i to się nigdy nei zmieni. Korey przypominała jej Phoebe tylko turkusowowłosa jest chyba jeszcze łatwiejsza od niej. Kiedy tylko przekroczyły próg znalazła się przy jakiejś grupce osób Paru chłopaków i jedna dziewczyna. Przywitała się z nimi serdecznymi przytuleniami a Catherine została sama sobie. Ruszyła korytarzem ignorując ciekawskie spojrzenia. Miałą na sobie czarne rurki, czarną koszule, czarne glany, na włosach czarną opaske. Miała także ciemny makijaż który kontrastował z jej bladą skórą dając upiorny efekt.
Było już po dzwonku a ona dalej błądziła w poszukiwaniu klasy lub pokoju dyrektora czy czegoś w tym stylu.
-Zgubiłaś się?-usłyszała obok. Spojrzała. Brązowe włosy, zielone oczy, kolczyk w wardze. Wysoki. Przystojny.
(Nowy bohater już w zakładce 'Bohaterowie')
-Tak trochę. Szukam gabinetu dyrektora.
-Pierwszy dzień a ty już na dywanik?-zaśmiał się.
-Nie, ale przydałby się plan lekcji i takie inne.
-Zawsze możesz iść ze mną na spacer czy gdzieś
-Nie dziękuje. Postaram się być grzecznym dzieckiem.-wywróciła oczami. Nawet nie zauważyła kiedy byli pod drzwiami z napisem 'Gabinet Dyrektora'.
-No wiec Grzeczne Dziecko jesteśmy gdzie chciałaś. Tak poza tym jestem Patrick. Znajdę cie później,-uśmiechnął się.
-A ja Catherine. No więc do zobaczenia.-prychnęła i zapukała do drzwi a chłopak odszedł.
-Proszę.-usłyszała. Weszła do pomieszczenia. Za biurkiem siedziała siwiejąca kobieta w okularach.
-Dzień dobry..?- uniosła brew i podeszła do biurka kładąc teczke pełną dokumentów.
-Kolejna..-powiedziała nieprzyjemnym głosem i wymruczała coś jeszcze, ale dziewczyna wolała nie poznawać dalszej treści.-Idź do dyrektora.-wskazała drzwi obok.
-Mhm..-mruknęła i niepewnie nacisnęła na klamke.
Przy biurku siedział czarnoskóry mężczyzna. Kiedy był młodszy musiał być przystojny, I to bardzo.Kiedy spojrzał na Catherine uśmiechnął się lekko.
-Dzień dobry.-powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.
-Catherine. Siadaj proszę.-wskazał krzesło przed sobą. Zrobiła jak mówił. I zaczęła się rozmowa z któej wywnioskowała że pan Franklin to miły facet który przymyka na wsyzstko oko lub próbuje pomóc. Kiedy weszła do sali biologicznej wszystkie oczy skierowały się na nią. Porozmawiała z nauczycielem i skierowała się do ławki. Usiadła obok ... Patricka.
-A widzisz? Mówiłem że się spotkamy.
Tak minął pierwszy tydzień w nowej szkole. Luźne lekcje, siedzenie z Patrickiem w każdej wolnej chwili, powrót do domu, lekcje, siedzenie z Lauren. To wyglądało tak samo. Nie widziała nikogo z One Direction. Najprawdopodobniej mieli ciągłe próby i podobne.
Siedziała na wiklinowym krześle w ogrodzie z tyłu domu. Z lewej strony ani prosto nie było sąsiadów obok tylko mieszkali chłopcy. Oddzielał ich niski murek po którym pięły się winorośle. Usłyszała dzwonek telefonu. Podniosła go z sąsiedniego fotela i odczytałą SmS`a
Wyjdziesz przed dom kotku?
Patrick. Prychnęła w myślach. Nie wiedzieć czemu nazywał ją 'kotkiem'. Wywróciłą oczami i wstała. Wsuneła telefon do kieszeni jeansów i ruszyła do drzwi. Przeszła przez dom i wyszłą po drodze zakładając sweter. Stałą na ganku i rozglądała się po pustej ulicy. Po chwili zjawił się Patrick na czarnym bmx`ie w białe czaszki. Uśmiechnęła się i podeszła do niego.
-Skąd miałeś kase?-uniosła brew.
-Nie mogę powiedzieć bo będę cię musiał zabić.-prychnął i cmoknął ją w policzek.-Chcesz się przejechać?
-Oczywiście.-zaśmiała się.
-No to wskakuj.-wskazał gestem tył roweru. Ustałam na pegi łapiąc go za ramiona.
-Jedź i postaraj się mnie nie zabić.-prychnęła. Zaczął powoli pedałować. Jeździli tak w tą i z powrotem po ulicy. Kilka metrów w lewo od domu Catherine rozciągało się pole. W drugą strone po jakichś kilkudziesięciu metrach było połączenie z drogą główną. Natomiast na przeciwko jej domy znajdował się gęsty las.
Kiedy zawracali od pola pod dom One Direction podjechał samochód. Widziała go. Raz. Ale nie widziała kto w nim siedzi. Przyciemniane szyby i takie bajery.
-Niezła bryka.-prychnął Patrick.-Kto koło was mieszka?
-One Direction.-powiedziała obojętnie i usłyszałą brzęczenie telefonu. Wyjęła go trzymając brązowowłosego mocno jedną ręka. Kolejny SMS.
Od Harry:
Ty, ja i otwarcie tygodnia mody dziś wieczorem xoxo

Skąd on ma mój numer? Skąd ja mam go w kontaktach?- pomyślała a jej oczy zrobiły się jak dwa talerze. Schowała telefon nieodpisując.
-One Direction? Znasz ich? Kto pisał?
-Trochę. Nie lubie ich. Harry.- schyliła się i objęła chłopaka za szyje.
-Jaka ty milusińska.-prychnął.- CO chciał?
-Lubie się tulic.-prychnęła przytulając go mocniej.
-Ale nie uduś mnie bo nie chce cie zabić jak się wyglebimy.
-Bez obaw. Nie poświęce nowych spodni. Zaprosił mnie na otwarcie tygodnia mody. Jakby nie mógł przyjść i zapytać. I tak bym nie poszłą ale shh..
-Zła ty.- prychnął chłopak. Ledwo zdąrzył zahamować przed otwierającymi się drzwiami. Catherine przez to spadła prosto na tyłek a z jej gardłą wyrwał się pisk. Z samochodu wyszła nie kto inny jak Perrie Edwards. Rozmawiała przez telefon jak dla Catherine zbyt przesłodoznym uśmiechem.
-Czekaj Zayn..- przyłożyła telefon do ramienia.- Nic ci nie jest?-spojrzałą na blondynke która niezdarnie próbowała się podnieść. Patrick położył bmx`a na bok i pomógł jej wstać.
-Nie.-warknęła przez zaciśnietę zęby.
-Może warto żeby obejrzał to lekarz.-prychnęła Perrie i wróciła do rozmowy zamykając przy tym samochód.- Dobra już..nie, jakaś małolata się grzmotnęła przed moim autem..nie Zayn nie potrąciłąm jej...na pewno..dobrze czekam...Kocham Cię.-mówiła do telefonu stojąc dalej przy drzwiach. I ta jakże piękna rozmowa trwała dalej kiedy Patrick prowadził utykającą Catherine i swój rower na ich podwórko.
-Znam ją ledwo pieć minut i już jej nienawidzę.-warknęła. Biedna Perrie Zayn`a nie ma w domu. Biedny Harry..ale zaraz, zaraz..czyżby mały romansik? Boże Catherine co cie to obchodzi.- skarciła się w myślach.
-Witaj w klubie.- oparł pojazd o murek i pomógł jej wejść na ganek. Dziewczyna usiadła na miękkich poduszkach na fotelu i jęknęła cicho z bólu.
-Mój tyłek..-warknełą sama do siebie.
-Może warto żeby obejrzał to lekarz?-naśladował Perrie kucając przy dziewczynie.-Będziesz miałą siniaka ale z czasem przejdzie.-zaśmiał się.-Jak chcesz to mogę ci posmarować jakąś maścią czy..
-Nie dzięki.-uniosła ręce w geście kapitulacji.
-Nie dałąś mi dokończyć.
-Więc dokończ.
-Albo dać całusa żeby nie bolało.-uśmiechnął się. Dziewczyna już miałą mu powiedzieć jaki to nie jest, ale jego usta opadły na jej. Odwzajemniłą pocałunek a po chwili jego język wdarł się między jej zęby. Było to jedne z milszych doznań jej w życiu. Nigdy się tak nie całowala. Tak pocałunek Zayn`a był jej pierwszym, ale o był raczej kilkusekundowy całus, a to prawdziwy pocałunek. Nie przyjacielski, nie braterski. O nie..

________________________________
Oto rozdział 5. Wiem ze po tym przestoju mało kto jeszcze to czyta ale naprawdę nie mogłam nic wymyślić więc wielkie przepraszam i widzimy się za powiedźmy 3-4 dni. Mam już pomysł i już zaczynam pisać.
Akira :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz