23 sie 2013

Rozdział Trzeci for Mich :*

EDIT: Jeśli czytałeś/czytałaś ten rozdział to prosze zostaw komentarz, ponieważ zaczynam się zastanawiać nad zamknięciem bloga.


Z perspektywy Catherine
Obudziły mnie promienie słońca. Nie otwierałam oczu tylko naciagnęłam kołdre na twarz. Podczas tego ruchu poczułem coś cięzkiego na brzuchu. Zsunęłam nakrycie i powoli otworzyłam oczy. Na moim brzuchu leżała głowa..Malika. Spał. Tak słodko wyglądał. Nie miałam ochoty go budzić. Ech..mogłabym tak na niego patrzec godzinami. 

Niestety przerwał to Louis, który z szerokim uśmiechem na twarzy wpadł do sali. Hmm..moge go nawet polubić.
-Dzień dobry!- krzyknał a Zayn otworzył leniwie oczy isie przeciągnął. Kiedy zauwarzył ze na mnie leży szybko sie podniósł.
-Głośniej sie nie dało?- warknął do przyjaciela.
-Wiesz, ze sie moge głosniej drzeć.- uśmiechnał sie Loui wyzywajaco.
-No da..
-Przestańcie!- powiedziałam szybko.- Jak jeszcze ktoś się wydrze to pozabijam jasne?- pogroziłam im palcem.
-Jasne.-powiedzieli jednocześnie.
Dziekuje..- mruknelam.


I tak oto minal mi dzien. Przez moj pokoj przewineli sie wszyscy z 1D.
Jak to stwierdzili mieli wrazenie ze sa odpowiedzialni za to ze tutaj jestem. Nie powiem..sa slodcy. Louis i Harry ciagle sie wygłupiali, Liam próbował ich ogarnąć, a Niall siedział i co chwila jadł. Swoją drogą nie powiedziałabym że jest takim żarłokiem.Około 12 Zayn gdzieś zniknął bez słowa. Popatrzyłam pytająco na Liam`a który zajął jego miejsce koło mnie.
-Perrie.- wyjaśnił i lekko się uśmiechnął.

7 godziny później...
- Niall..chodź idziemy się przejść i zobaczyć co u młodszych dzieci.-poinformował przyjaciela Payne.
-A co? Ja jestem stara?-zasmiałam się.
-Nie aż tak..-uśmiechnął sie.
-No dobra, dobra.-powiedział blondynek wstając.
-Niall?- zrobiłam słodkie oczy.
-Tak?- zapytał zajądając kolejnego długiego żelka wydobytego z paczki.
-Dasz mi zelka?- zapytałam niezwykle dziecięcym głosem.
-Eh..i weź tu takiej odmów.- uśmiechnał się i podał mu paczke., Wzięłam kilka żelek i podziękowałam.Chłopcy wyszli a ja zostałam z dwotami którzy zaczeli się bic.
-Przestańcie!- krzyknęłam a oni zastygli w dość dziwnej pozycji.- Jeszcze jeden pisk, ruch, krzyk a dostaniecie po tych pustych łbach.
-Dobra, dobra.-powiedział Louis. Usiadł na moim łóżku a Harry zajął miejsce na krześle. Obaj zaczęli się na mnie patrzeć.
-Będziecie tak siedzieć i się na mnie gapić?- wysyczałam przez zęby.
-Mhmm..-mruknęli jednocześnie. Siedzieli tak z dziesiec minut. Zaczełam się już ich bac. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Malik.
-Zayn.-odetchnęłam z ulgą.- W końcu. Weź coś zrób bo siedzą tak cały czas..
-Harry? Louis?-powiedział chłopak a oni ani drgnęli. Po chwili chłopak zmienił koncepcje.- Louis..Niall sie dobiera do twoich marchewek. W domu.-powiedział przeciągle na co brązowowłosy zerwał się i już go nie było, a Harry siedział tak dalej.- Harry..Ta pielęgniarka która tak ci się podobała wspominała coś o tym że bardzo jej sie podobasz.- chłopak ani drgnął.- I bardzo chętnie się z tobą umówi.-powiedział mulat a ten nic.- I że pójdzie z tobą do łóżka..- spróbował a loczek puścił się biegiem niedomykając nawet drzwi. Oboje z Zaynem wybuchliśmy śmiechem. Chłopak zamknął drzwi i usiadł koło mnie.
-Jak sie czujesz?- uśmeichnąłs ie ciepło.
-Dobrze.- odwzajemniłam uśmiech,.
-Wybacz jeśli sprawiali problemy. Tacy już są.
-Oj nie było tak źle..no ale cóż 5 godzin z Harrym i Louisem..to było straszne.
-Biedna ty.-zaśmiał sie.
-Biedna ja.-zawtórowałam mu.
Nagle Malik zrobił coś niespodziewanego. Pochylił się nade mną i odgarnął mi kosmyk włosów za ucho i przejechał smukłymi, zimnymi palcami po policzku. Poczułam jak na moich polikach wyrasta rumieniec. Mulat delikatnie przejechał swoimi ciepłymi warkami po moich ustach a ja dosłownie się rozpłynęłam. Zamknęłam oczy. Po chwili pogłębił pocałunek co ja odwzajemniłam.

_______
___
Oto rozdział 3, tak wiem krótki jest, przepraszam :c

3 sie 2013

Rozdział Drugi

Z perspektywy Catherine
Musiałam zostać w tym szpitalu na dwie noce. Oczywiście dostałam od lekarza biore za to że nie biore witamin i że jem coraz mniej. Powiedźmy, ze mnie to obchodziło. Leżałam w łóżku i wpatrywałam się w biały sufit. Było już po 10. Dawno minęła godzina odwiedzin. Jednak usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Byłam w sali sama. Chociaż i to dobre.
-Prosze.-powiedziałam nie odwracajac nawet głowy w tamtym kierunku. Po chwili krzesło stojące obok łóżka skrzypnęło. Przekręciłam się na bok i spojrzałam w brązowe oczy Malika. Z tego co sie dowiedziałam siedział tutaj cały czas kiedy byłam nieprzytomna czyli jakieś 3 godziny. Naturalnie dowiedziałam się od tej jakże miłej, starszej pielęgniarki że mam niezwykle miłego i troskliwego chłopaka. Potem poszedł do domu i siedziałam sama. Znaczy..wpadł do mnie Harry, ale nie za bardzo go lubiłam. No dobrze, dobrze był miły, ale nie miałam ochoty na towarzystwo wiec udałam, ze śpie.
-Jak żyjesz?-zapytał Mulat uśmiechając się ciepło, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu i po chwili na moich ustach pojawił się uśmiech.
-Bywało lepiej.-powiedziałam cicho.
-Hmm..tak myślałem. Wiec przyniosłem ci kilka rzeczy.- powiedział i postawił obok mnie czarną torbe. Usiadłam powoli i ją otworzyłam. Były w niej czyste ubrania-w tym bielizna..o Dżizas- telefon, kapcie, recznik, szczoteczka i inne takie. Na samym dole leżał mój notatnik a koło niego ołówek.
-Dziękuje.- powiedziałam i wyjęłam zeszyt.- Gdzie był?-zapytałam otwierając go na jedenj ze stron. Usiadłam wygdnie opierając się o poduszke, podciągnęłam kolana blizej siebie i oparłam na nich zeszyt. Od razu zabrałam sie za szkicowanie..Malika.
-Wiesz, po tym jak zemdlałaś zgarnąłem go bo uznałem, że raczej nie chcesz zeby się dostał w niepowołane rece. 
-Tak..to coś jak pamiętnik, ale nie pisze w nim nic takiego.- spojrzałam na chłopaka. Teraz dokładniej mu sie przyjrzałam. miał na sobie szare spodnie z dresu, szarą bluze, a na głowie miał czarnego full cap`a. Wyglądał jak..chłopak wrecz z ulicy.
-DJ Malik?-zaśmiałam się. Nie wiedzieć czemu on, ten oto chłopak raczej mężczyzna wywołuje u mnie śmiech. Kiedy go widze od razu chce mi się uśmiechać. nie..to nie jesteś ty Cath..to tylko sławny chłopak..on ma dziewczyne..jest starszy..jest jak przyjaciel, którego nigdy nie miałaś..
-No oczywiscie..- zaśmiałs ie i zrobił dziewną poze..jakby skrzyżował rece na piersiach, ale do tego dodał znak rock`a i dziwną mine, na co prychnęłam.
 -Kto cię tu w ogóle wpuścił? Jest już po odwiedzinach.
-Wiesz..ma sie ten urok osobisty..-popatrzyłam na niego pytająco.- No okay..na recepcji siedziała jakaś młoda dziewczyna i wpuściła mnie za autograf i zdjęcie.
-Czyli jednak urok osobisty co?-zaśmiałam się i zaraz ugryzłam w jezyk. Głupia ja..
-Oczywiście..no pokaz co tam rysujesz..-powiedział i uśmiechnął się lekko. Ja odwróćiłam od niechcenia zeszyt w jego strone.
-Wow..-powedział patrząc na kartke..zachwyconym (?) wzrokiem.- Długo to rysowałaś?
-Jak długo tu siedzisz?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.- No okay..zaczęłam jak przyszedłeś w południe do domu dziecka..-mruknęłam i odwróciłam zeszyt w moją strone i zamknęłam go.
-Masz talent..i jeszcze pieknie spiewasz.- powiedział i przygladał mi się z usmiechem. Odłożyłam zeszyt na dno torby i ułożyłam sie wygodnie na boku patrząc na Zayn`a.
-Co do pierwszego powiem wiem i dziękuje, a do drugiego: nie to jest czysty fałsz.- usmiechnęłam się lekko.
-Nie mówi tak..masz piękny głos.-uśmiechnął się. Nagle jego dłoń znalazła sie na moim policzku. Pogłaskał mnie delikatnie wpatrujac w oczy. Rozpływałam sie pod jego spojrzeniem, a dotyk sprawiał ze mój policzek płonął - i to dosłownie bo poczułam jak sie rumienie - i przeszedł mnie dreszcz. Mulat chyba to zauważył bo się odsunąl.
-Oj..wiesz nikt tak raczej nie twierdzi. Raczej patrzą na mnie dziwnie kiedy siedze, grzebie cos w talerzu, w telewizji leci jakiś teledysk a ja zaczynam sobie spiewać..tak wtedy nie chwala ze ładnie śpiewam, raczej patrzą jak na kosmitke.- powiedziałam i ziewnęłam.
-Hmm..ja cie tu zamęczam, a ty jesteś śpiąca. Prześpij się.- powiedział z usmiechem. Nie musiał dwa razy powtarzać. Zwinełam sie w kłębek i szczelniej okryłam cienką kołdrą z powodu zimna spowodowanego przez otwarte okno.
-Zayn?-ziewnęłam znowu.
-Tak?-zapytał z usmiechm błakajacym się na twarzy.
-Zamknesz okno i zagasisz światło?
-Jasne.-powiedział wstając. Zamknął okno, a potem zgasił światło i wrócił na białe, skrzypiące krzesło. W sali panował półmork gdyż przez niezasłoniete okna wpadało do środka światło księżyca. Ech..jak ja nie lubiłam kiedy jes jasno..Naciągnęłam kołdre na oczy i od razu było lepiej. W końcu zapadłam w objęcia Morfeusza..

Oczami Zayn`a.
-Zayn?-ziewnęła jak mały kociaczek. To było takie słodkie..
-Tak?-zapytałem uśmiechając się. Nie iwem czemu, ale kiedy na nią patrze zaraz się uśmiecham.
-Zamkniesz okno i zgasisz lampkę?- rzeczywiście w sali panowal chłód, ale ja go ne odczuwałem przez gruba bluze jednak było widać że Catherine drży. Szybko wykonałem jej prośbe i usiadłem na iałe krzesło, które odpowiedziało mi skrzypnięciem. Blond włosa pociągnęła kołdre na głowe..jej drobne ciało było oświetlone przez księzyc. Po jakichś 10 minutach Cath zmieniła swoja pozycje. Leżała na wznak tak ze mogłem podziwiać ja całą i jej twarz. Pełne usta, długie rzęsy rzucające cień na zaróżowione policzki. Ciało ~ chociaż drobne ~ o niezwylke kobiecych kształtach. Taka młoda..a taka piękna. Młoda kobieta. Piękna młoda kobieta. Właśnie Malik młoda. I to o wiele. Ma szesnaście lat. Ale co poradze, ze ona jest taka..pociągająca? Malik~Ty masz przecież Perrie! Ale co ja poradze, ze mojego uczucie do Edwards nie ma? I to od dłuższego czasu. Zaczynam wątpić, ze to co było między ną, a mną nie było niczym poza seksem i korzyściami promocji naszych zespołów. Chyba trzeba to w końcu skończyć..teraz chce czegoś prawdziwego. Chce Catherine.

~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~
~~~~
I tak dotarliśmy do 2 rozdziału. Mam nadzieje że się podobał i przepraszam, ze taki krótki, ale jest juz późno i oczy mi się kleją a chciałam napisac dziś bo miałam pomysł a rano już moze wyparować więc
Pozdrawiam
Akira :*
Komentujesz = Motywujesz 

Rozdział Pierwszy

Z perspektywy Catherine

Siedziałam na parapecie. Głowe miałam opartą o zimną szybe. Palcem wodziłam po kropelce zjeżdżającej po oknie. Na dworze było pochmurno, padał deszcz. Typowa Londyńska pogoda. Podniosłam notatnik który leżał pomiędzy mną a oknem  Oparłam zeszyt o kolana i otworzyłam na jednym z nieskończonych rysunków. Wzięłam do reki ołówek i zaczęłam szkicować. To mnie uspokaja. Lubie to robić. Lubie uciekać w ten świat moich rysunków. nienawidziłam spotkań z wolontariuszami, a dzisiaj była wielka sensacja bo przecież miał to być ktoś sławny. Mówili kto, ale szczerze nie interesowało mnie to bo nawet nie mam zamiaru wstawać z parapetu. Na szczeście nie bedzie znowu tak dużo ludzi to nie narobią tyle hałasu. Szkoda tylko że bedą ci których wrecz nienawidze. Moja stała grupa z którą musze przesiadywać kiedy ktoś przychodzi to: Phoebe moja współlokatorka czytaj puszczalska i zadufana w sobie, Sea jej przyjaciółeczka, Lilith jej druga przyjaciólka oraz Erick. Nieodstępująca siebie nawzajem paczka idiotów którzy nie robią nic poza nękaniem mnie. Wszyscy weszli do sali, a za nimi opiekunka.
Phobe ubrana w to:

Lilith w to:

a Sea w to:

Erick miał na sobie szarą koszulkę, jasne jeansowe spodenki a na szyi miał słuchawki. Na twarzach ich wszystkich oczywisc ie widniał wielki usmiech.
-Catherine zejdź z tego parapetu.- powiedziała opiekunka 
-Kiedy mi tu wygodnie..-mruknęłam nie podnosząc głowy znad notatnika.
-Przestań wydziwiać kotku.- zaśmiał się Erick.
-Erick skarbie.- powiedziała Phoebe.- Zostaw w spokoju tą emoske.- powiedziała uśmiechając sie do niego zalotnie.
-Dobrze..ja ide. Zaraz powinni sie zjawić chłopcy.- Suzy (opiekunka) wyszła z sali. Lilith podeszła do stolika i włączyło radio. Leciała akurat piosenka One Direction - Little Things.
-Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me...I know you've never loved the crinkles by your eyes, when you're smile.
You've never loved your stomach or your thighs.
The dimples in your back at the bottom of your spine.
But I'll love them endlessly. /I won't let these little things slip out of my mouth.
But if I do it's you, oh it's you they add up to.
I'm in love with you and all these little things.- i ten głos. Tak ten..ten który tak naprawde śpiewa pierwszą zwrotke. Słysze go nie tylko w radiu ale i teraz spostrzegam ze śpiewa ze mną (od momentu gdzie jest "/"). Podnosze głowe i w drzwiach widze jego. Zayn`a Malika. Ubrany w tą boską czerwona koszule.

A za nim Louis Tomlinson z usmiechem na twarzy i w swych ulubionych szelkach:

"Przybyli wolontariusze!"- moje szczęście jest tak wielkie ze..No powiedźmy sobie szczerze. Znam na pamięć prawie każdą piosenke która leci w radio. Moim zdaniem Zayn i Louis są przystojni. Ale nie, nie jestem psychofanką One Direction. W sumie w ogóle ich nie lubie. Brakowałoby mi tu tylko tego z loczkami. Zwracam głowe w kierunku swojego zeszytu wracajac do rysowania po drodze napotkując osupiałe miny moich "kochanych" dręczycieli. Stoją jak cztery słupy soli i patrza to na mnie to na Malika.
-Musisz jej wybaczyć Zayn..-zaszczebiotała Phobe i kątem oka zauwarzyłam jak przylepia sie do mulata.- To jest syndrom nizszości.

Szczerze raczej nie interesowało mnie co oni robią. Wolałam siedzieć i rysować, co chwila cicho nucac coś co leciało w radio. Nie słyszeli mnie gdyż na sali panował duży gwar spowodowany tym że Louis i Zayn sie wygłupiali. A nagle tam, tararam..do sali wparowała reszta zespołu. Nie powiem, że nie zauwarzyłam ich dziwnych spojrzeń skierowanych pod moim adresem. Olałam to jak wszystko inne, a zwłaszcza uwagi Phoebe i Ericka. Siedziałam tam i marzyłam o tym by to się skończyło.

Z perspektywy Zayn`a

Szczrze? Nie miałem najmniejszej ochoty iść do tego domu dziecka. Wolałem spędzić dzień z Perrie na oglądaniu jakiegoś filmu i wizycie w mojej sypialni. No ale cóż mus to mus. Po wejściu do sali w, której mielismy sie spotkać z "dziećmi" - no sorry, ale dla mnie jakieś 16/7 latki to dzieci- dobiegł mnie dziewczecy głos. W radiu leciało Little Things, a ona siedziała na parapecie najprawdopodobniej rysując i śpiewała. Reszta z tych osób stała i patrzyła na nią a w oczach było widać czyste zdziwienie. Nadchodził refren wiec bez wiekszych wstępów zacząłem śpiewać a dziewczyna nawet nie zaaregowała. Po wszystkim spojrzała na mnie spod czarnych rzes które otoczone były czarnym cieniem do powiek. Zlustrowała mnie i Louisa od stóp do głów i wróciła do swojego zajęcia. Nie powiem ładna byla, ale ubrana była raczej jak na pogrzeb niz na spotkanie towarzystkie.


-Musisz jej wybaczyć Zayn.- uczepiła sie mnie- dosłownie- brunetka w szarej bluzce.- To jest syndrom niższości.- tak a ty masz syndrom "Patrzcie na mnie! Na mnie patrzcie!". Nie lubie zbytnio takich panienek. Nie na dłuższą mete bo nie powiem, że są złe w łóżku. Louis zaciągnał mnie na srodek sali. Zaczałs ie wygłupiać na co reszta grupy siedziała i słuchała nas, śmiała się. Ale nie ona. Ona siedziała ze wzrokiem wbitym w zeszyt podspiewując coś..no chyba ze mówiła do siebie. Po jakichś 10 minutach przyszedł Liam, Niall i Harry, którzy byli u młodszych dzieci. Teraz to się dopiero zaczeło. Hazza, Niall i Loui zaczęli się wygłupiać, w krótce przyłączyła się do nich czerwonowłosa dziewczyna, a za nia reszta. Ale nie ona..ona siedziała. Ona siedziała nie zmieniając swojej pozycji chociażby o centymetr. Jedynym ruchomym punktem była ręka, a w sumie tylko nadgarstek. Wstałem i podszedłem do niej dziewczyna automatycznie zamknęła notatnik. Jakby w ogóle mnie koło niej nie było zaczęła rysować po okładce.
-Jak cie zwą?- zapytałem wysilajac się na najbardziej czarujący ton na jaki było mnie stać.
-Catherine Rosemarie Nora Cooper.- powiedziała swym melodyjnym głosem nie podnosząc nawet głowy. Wręcz przeciwnie. Zasłoniła swoją ładną buźke, gęstymi blond włosami.
-A ja Zayn Javadd Malik.- uśmiechnałem sie. Kurde..czy ona musi być taka irytująca? Bo naprawde..zaczyna być.- Ile masz lat?
-Szesnaście..- mruknęła nie przerywając swojej pracy. Rysunek zaczal nabierać kształtu..emm..jakichś winorośli?- A ty?- zapytała. Wow..pytanie z jej ust. Chyba mały sukces.
-Dwadzieścia. Długo tu jesteś?- dziewczyna się wdrygnęła i już wiem ze wkraczam na niebezpieczne terytorium.
-D-dwa..dwa lata.-powiedziała cicho.
-tak..to ja już sie zamkne.- podniosłem rece w poddańczym geście. Dziewczyna w tym momencie podniosła głowe tak, że spojrzałem w jej szare oczy. Były piękne..wyglądały jakby te tęczówki były płynne.

Z perspektywy Catherine

Zayn..był słodki. To było miłe kiedy oderwał się od tej całej chmary idiotów i przyszedł ze MNĄ  porozmawiać. Może byłam troche nie miła lekceważac go na poczatku. No ale cóż..taka już moja natura. Podniosłam głowe i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Były piekne..Zayn był przystojny..sławny..bogaty..i rozmawiał ze mną. Ach..głupiaś Catherino, głupiaś. Przecież on tutaj przyszedł żeby pozabiawać cię i oderwać od tego głupiego, szarego życia. Szkoła, dom dziecka. Szkoła, dom dziecka. Szkoła, dom dziecka. Zrobiło mi się słabo..znowu..i odpłynęłam w ciemnosc.

Otworzyłam oczy. Biały sufit. Cienka kołdra. Niezbyt wygodne łóżko. Szpital..znowu..
-Catherine..-usłyszałam czyjś głos. Głowe choć miałam ciężką podniosłam i spojrzałam na Zayna siedziącego obok mojego łóżka.
-Zayn?-powiedziałam z lekkim niedowierzaniem w głosie. No niexle..zemdlałam..znając moje szczęście spadłam na niego i on jeszcze tu siedzi.
-Tak. Zemdlałaś..Suzy mówiła, ze masz dość poważną anemie..no i karetka cię zabrała. Przyjachałem zobaczyć jak się trzymasz..- "zobaczyć jak się trzymasz" Cath..znowu wyolbrzymiasz ona ma dziewczyne..poza tym jest starszy..dużo starszy..Ale co ja poradze, ze mimo jest taki..troche irytujący, ale w głębo serca go lubie..głupia ja..
~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~
No i już, mamy za soba pierwszy rozdział. Mam nadzieje, ze sie podobał i tak wiem, akcja toczy sie dość szybko wiec wielkie SORRY
Komentujesz = Motywujesz

Prolog

Czego świat chce od zwykłej dziewczyny? Dziewczyny, która nie ma nic. Która nie lubi nic mówić. Która nie lubi zwracać na siebie uwagi. Która zawsze siedzi w rogu pokoju i jest zamknięta we własnym świecie. Która jest dziwna, przynajmniej jak każdy uważa. Która nie ma nikogo. Która nie wieży w miłość, bo jedyna jaką znała..bolała.  Która straciła wszystko w sekundę. Światło. Trzask. Ciemność. Tak właśnie wyglądała ta ostatnia sekunda tamtego życia. Życia, które kochała. Życia które teraz jest tylko wspomnieniem. Ale to wspomnień nie można wracać. Wspomnienia bolą gorzej niż wydarzenia. I mówie to ja Catherine Rosemarie Nora Cooper. Szesnastolatka, która dwa lata temu straciła rodziców w wypadku samochodowym i od tej pory zamieszkała w domu dziecka. Czemu? Dlatego, ze cała moja rodzina się mnie wyparła.

~~~~~~~~~~
~~~~~~~
~~~
~

Komentujesz = Motywujesz :)