Chciałabym uprzedzić, że płakałam kiedy to pisałam. Nie wiem jak wy na to zareagujecie. Nawiązuję do piosenki Oli Jej ostatni rok i filmu Ósmoklasiści nie płaczą. Z góry przepraszam za błędy. Rozdział piszę w czasie wolnym, więc nie martwcie się. Tego oneporta dodaje abyście się nie denerwowali i przy okazji poznali mój sposób pisania.Miłego czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pewnego dnia na w-f’ie Magda poczuła się słabo i zemdlała. Kiedy pojechała do szpitala lekarz powiedział, że to typowe w tym wieku. Niestety to dopiero początek tego co miało nastąpić potem.
***kilka godzin później***
-Madzia, jak się czujesz? -zapytała mama
-Lepiej ale nadal mi słabo. Za jakiś czas ma przyjechać Adam, powiedz mu żeby tutaj przyszedł.
-Dobrze,odpoczywaj. -powiedziała i wyszła z pokoju.
Z tego wszystkiego nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziłam się gdy poczułam, że coś leci mi z nosa. Myślałam ,że mam katar więc wydmuchałam nos. Kiedy zobaczyłam krew na chusteczce przeraziłam się.
-Mamo,chodź szybko!!! -krzyknęłam i zaraz pojawiła się mama z Adasiem.
Pokazałam jej chusteczkę a ona błyskawicznie zrobiła mi okład lecz krew nadal leciała mi a czułam się coraz gorzej.
-Jedziemy do szpitala nie ma innej opcji. Adam, weź ją na ręce. Jest za słaba aby iść, a ja już wyjeżdżam autem.
***20 minut później***
Lekarz od razu nas przyjął i zlecił badania. Teraz czekamy na wyniki. Krwawienie na szczęście ustało, ale czuje się okropnie. Podano mi kroplówkę, pielęgniarki co chwila sprawdzają jak się miewam. .Mama z Adim wciąż mnie pilnują.
-Niestety, nie mam dla państwa dobrych wiadomości. -powiedział lekarz wchodząc do sali.
-Co mi jest proszę pana? -zapytałam cicho, bo nawet na mówienie brakło mi sił.
-Niestety ale jest to początek...białaczki. -w sali zapadła cisza.
-To nie możliwe, przecież moja córka jest zdrowa! Zawsze miała tylko katar i tyle, a tu takie coś. To jest pomyłka. -powiedziała mama i usiadła na krześle.
-Niestety, lekarz onkolog potwierdził diagnozę. Za chwilę tu przyjdzie i poinformuje państwa co dalej. -wyszedł, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogę uwierzyć, że to mogą być moje ostatnie chwile spędzone z rodziną i Adamem. Mama zadzwoniła do taty aby go o wszystkim poinformować. Poprosiła by jak najszybciej tu przyjechał. Cały czas to do mnie nie dociera. Tata przyjechał dość szybko, chwilę potem pojawił się lekarz.
-Dzień dobry, to ty pewnie jesteś Magda? -zapytał.
-Tak, dzień dobry.
-Państwo są rodzicami... a ten młody gentlemen, to pewnie twój chłopak? -kiwnęłam tylko głową
Pewnego dnia na w-f’ie Magda poczuła się słabo i zemdlała. Kiedy pojechała do szpitala lekarz powiedział, że to typowe w tym wieku. Niestety to dopiero początek tego co miało nastąpić potem.
***kilka godzin później***
-Madzia, jak się czujesz? -zapytała mama
-Lepiej ale nadal mi słabo. Za jakiś czas ma przyjechać Adam, powiedz mu żeby tutaj przyszedł.
-Dobrze,odpoczywaj. -powiedziała i wyszła z pokoju.
Z tego wszystkiego nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziłam się gdy poczułam, że coś leci mi z nosa. Myślałam ,że mam katar więc wydmuchałam nos. Kiedy zobaczyłam krew na chusteczce przeraziłam się.
-Mamo,chodź szybko!!! -krzyknęłam i zaraz pojawiła się mama z Adasiem.
Pokazałam jej chusteczkę a ona błyskawicznie zrobiła mi okład lecz krew nadal leciała mi a czułam się coraz gorzej.
-Jedziemy do szpitala nie ma innej opcji. Adam, weź ją na ręce. Jest za słaba aby iść, a ja już wyjeżdżam autem.
***20 minut później***
Lekarz od razu nas przyjął i zlecił badania. Teraz czekamy na wyniki. Krwawienie na szczęście ustało, ale czuje się okropnie. Podano mi kroplówkę, pielęgniarki co chwila sprawdzają jak się miewam. .Mama z Adim wciąż mnie pilnują.
-Niestety, nie mam dla państwa dobrych wiadomości. -powiedział lekarz wchodząc do sali.
-Co mi jest proszę pana? -zapytałam cicho, bo nawet na mówienie brakło mi sił.
-Niestety ale jest to początek...białaczki. -w sali zapadła cisza.
-To nie możliwe, przecież moja córka jest zdrowa! Zawsze miała tylko katar i tyle, a tu takie coś. To jest pomyłka. -powiedziała mama i usiadła na krześle.
-Niestety, lekarz onkolog potwierdził diagnozę. Za chwilę tu przyjdzie i poinformuje państwa co dalej. -wyszedł, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogę uwierzyć, że to mogą być moje ostatnie chwile spędzone z rodziną i Adamem. Mama zadzwoniła do taty aby go o wszystkim poinformować. Poprosiła by jak najszybciej tu przyjechał. Cały czas to do mnie nie dociera. Tata przyjechał dość szybko, chwilę potem pojawił się lekarz.
-Dzień dobry, to ty pewnie jesteś Magda? -zapytał.
-Tak, dzień dobry.
-Państwo są rodzicami... a ten młody gentlemen, to pewnie twój chłopak? -kiwnęłam tylko głową
-Więc tak, na razie co dwa tygodnie będziesz stawiała się na kontrole. W razie jakichkolwiek niepokojących objawów proszę dzwonić i od razu przyjeżdżać. Możesz uczestniczyć w lekcjach w-f’u, ale pamiętaj, że nie wolno ci się przemęczać. Myślę, że będziesz mogła wrócić do domu gdy skończy się ta kroplówka. Jeśli nadal będziesz czuła się źle, weź te tabletki i odpuść sobie jutro szkołę.
******
Kiedy usłyszałem co powiedział lekarz... myślałem, że śnię i zaraz się z tego wybudzę. Chyba dalej śnię, to nie może być prawda! Zadzwoniłem do mamy, powiedziałem jej o wszystkim i zgodziła się abym pilnował Magdy. Mama spakowała mi wszystkie rzeczy, więc tylko je wziąłem. Oby lekarze się mylili… Oby to nie był nowotwór...
***Następny dzień***
Madzia czuje się w miarę dobrze, więc poszliśmy razem do szkoły. Dobrze, że jesteśmy w jednej klasie. Nauczyciele już zostali powiadomieni o zaistniałej sytuacji. Dziewczyny cały czas były przy niej. Nie pozwalały jej myśleć o tym, co ja dotknęło. Gdy patrzę na jej uśmiech nic do mnie nie dociera. Na razie ma brać leki, jeśli to nie zadziała, chemioterapia będzie ostatnią deską ratunku. Na szczęście nikt oprócz naszej paczki nie wie co się stało.
***2 tygodnie później***
Dzisiaj mamy wizytę u lekarza aby zapoznać się lepiej z chorobą i wiedzieć, czego można się po niej spodziewać. Co dwa dni śpię u Madzi.
-Adam, nie musisz z nami jechać, jeśli nie chcesz. -powiedziała Magda, gdy wsiadaliśmy do auta.
-Gdybym nie chciał, to nie sypiałbym u ciebie, nie odprowadzałbym cię do i ze szkoły. -powiedziałem odrobinę zbyt szorstkim tonem.
-Dziękuje ci za wszystko co dla mnie robisz. -odparła i pocałowała mnie.
***3 miesiące później***
Musiałam zacząć brać chemie, ponieważ choroba zaczęła postępować. Adam jest uparty, nie odstępuje mnie na krok. Do szkoły chodzę rzadziej, lecz ustalamy nauczanie indywidualne. Dwa razy w miesiącu jestem na chemioterapii. Już wiem, że zostaje mi coraz mniej czasu. Zegar wciąż tyka coraz szybciej odliczając godziny. Zastanawiam się jak to jest mieć męża, dzieci, wymarzoną pracę... Za kilka dni są moje 18 urodziny, być może już ostatnie.
-Madzia, Adaś przyszedł. -po słowach mamy w drzwiach pojawiła się moja lepsza połowa.
-Jak się czujesz? -spytał, następnie obdarzył moje usta pocałunkiem.
-A jak mam się czuć kiedy jestem po chemii? Do dupy, jak zawsze. Jeśli dobrze pójdzie to za kilka dni pójdziemy do szkoły razem. Jak ja dawno tam nie byłam...
-Świetnie, wszyscy za tobą bardzo tęsknią...
***4 dni później***
Biologia, temat znany mi bardzo dobrze. W pewnym momencie osłabłam, na szczęście Adam zdążył mnie złapać. Od razu zaniósł mnie do pielęgniarki i zadzwonił po rodziców. Po jakiś 30 minutach byliśmy już w szpitalu i czekaliśmy na wyniki badań. W duszy czułam, że nie szykuje się nic przyjemnego.
-Przykro mi. Choroba postępuje dość szybko i zostało ci bardzo mało czasu. Pojawiły się przerzuty. W szpitalu zostanę na dwa dni aby przyjąć kolejną chemię i wrócę do domu.
******
Dzisiaj kończę 18 lat. Wow, ale jestem już stara. Przyszli wszyscy moi przyjaciele i rodzina. Na szczęście dzisiaj czułam się bardzo dobrze. Dostałam wiele prezentów, mimo tego, że pewnie już mi się nie przydadzą… Najlepszym prezentem i tak byli ukochani przy boku. “Impreza” trwała do północy. Było świetnie. Adam dzisiaj został u mnie na noc.
***2 w nocy***
Obudziłam się, ponieważ było mi okropnie niedobrze.
-Adam, będę chyba wymiotować. Idź po moja mamę i przynieś coś na wszelki wypadek.
Nawet nie wiem kiedy a już wrócił z rodzicami. Byli przerażeni gdy mnie zobaczyli.
-Adam ubieraj się! Ja wyprowadzę auto, a ty spakuj rzeczy. -powiedział tata.
******
Kiedy usłyszałem co powiedział lekarz... myślałem, że śnię i zaraz się z tego wybudzę. Chyba dalej śnię, to nie może być prawda! Zadzwoniłem do mamy, powiedziałem jej o wszystkim i zgodziła się abym pilnował Magdy. Mama spakowała mi wszystkie rzeczy, więc tylko je wziąłem. Oby lekarze się mylili… Oby to nie był nowotwór...
***Następny dzień***
Madzia czuje się w miarę dobrze, więc poszliśmy razem do szkoły. Dobrze, że jesteśmy w jednej klasie. Nauczyciele już zostali powiadomieni o zaistniałej sytuacji. Dziewczyny cały czas były przy niej. Nie pozwalały jej myśleć o tym, co ja dotknęło. Gdy patrzę na jej uśmiech nic do mnie nie dociera. Na razie ma brać leki, jeśli to nie zadziała, chemioterapia będzie ostatnią deską ratunku. Na szczęście nikt oprócz naszej paczki nie wie co się stało.
***2 tygodnie później***
Dzisiaj mamy wizytę u lekarza aby zapoznać się lepiej z chorobą i wiedzieć, czego można się po niej spodziewać. Co dwa dni śpię u Madzi.
-Adam, nie musisz z nami jechać, jeśli nie chcesz. -powiedziała Magda, gdy wsiadaliśmy do auta.
-Gdybym nie chciał, to nie sypiałbym u ciebie, nie odprowadzałbym cię do i ze szkoły. -powiedziałem odrobinę zbyt szorstkim tonem.
-Dziękuje ci za wszystko co dla mnie robisz. -odparła i pocałowała mnie.
***3 miesiące później***
Musiałam zacząć brać chemie, ponieważ choroba zaczęła postępować. Adam jest uparty, nie odstępuje mnie na krok. Do szkoły chodzę rzadziej, lecz ustalamy nauczanie indywidualne. Dwa razy w miesiącu jestem na chemioterapii. Już wiem, że zostaje mi coraz mniej czasu. Zegar wciąż tyka coraz szybciej odliczając godziny. Zastanawiam się jak to jest mieć męża, dzieci, wymarzoną pracę... Za kilka dni są moje 18 urodziny, być może już ostatnie.
-Madzia, Adaś przyszedł. -po słowach mamy w drzwiach pojawiła się moja lepsza połowa.
-Jak się czujesz? -spytał, następnie obdarzył moje usta pocałunkiem.
-A jak mam się czuć kiedy jestem po chemii? Do dupy, jak zawsze. Jeśli dobrze pójdzie to za kilka dni pójdziemy do szkoły razem. Jak ja dawno tam nie byłam...
-Świetnie, wszyscy za tobą bardzo tęsknią...
***4 dni później***
Biologia, temat znany mi bardzo dobrze. W pewnym momencie osłabłam, na szczęście Adam zdążył mnie złapać. Od razu zaniósł mnie do pielęgniarki i zadzwonił po rodziców. Po jakiś 30 minutach byliśmy już w szpitalu i czekaliśmy na wyniki badań. W duszy czułam, że nie szykuje się nic przyjemnego.
-Przykro mi. Choroba postępuje dość szybko i zostało ci bardzo mało czasu. Pojawiły się przerzuty. W szpitalu zostanę na dwa dni aby przyjąć kolejną chemię i wrócę do domu.
******
Dzisiaj kończę 18 lat. Wow, ale jestem już stara. Przyszli wszyscy moi przyjaciele i rodzina. Na szczęście dzisiaj czułam się bardzo dobrze. Dostałam wiele prezentów, mimo tego, że pewnie już mi się nie przydadzą… Najlepszym prezentem i tak byli ukochani przy boku. “Impreza” trwała do północy. Było świetnie. Adam dzisiaj został u mnie na noc.
***2 w nocy***
Obudziłam się, ponieważ było mi okropnie niedobrze.
-Adam, będę chyba wymiotować. Idź po moja mamę i przynieś coś na wszelki wypadek.
Nawet nie wiem kiedy a już wrócił z rodzicami. Byli przerażeni gdy mnie zobaczyli.
-Adam ubieraj się! Ja wyprowadzę auto, a ty spakuj rzeczy. -powiedział tata.
******
Szybko dojechaliśmy na miejsce, po drodze pani Asia zadzwoniła do lekarza i powiadomiła go o wszystkim.Gdy Magda przestała zwracać, zabrano ją na badania. Strasznie się boję, nie chcę jej stracić. Tyle razy mówiła, żebym ją zostawił, znalazł sobie inną. Nie potrafię… Tylko ona się dla mnie liczy. Po jakiejś godzinie dowiedzieliśmy się dlaczego to wszystko miało miejsce.Nowotwór zajął mózg.Teraz nie ma ratunku. Megi została na obserwacji. Kazałem jej rodzicom wracać do domu, a sam zostałem w szpitalu.
***5 dni później***
Wróciła do domu aby nabrać sił na dalsze leczenie jakie ją czeka. Kiedy wchodziłem do pokoju, zauważyłem jak płacze.
-Co się stało, dlaczego płaczesz?
-Chciałam założyć rodzinę, mieć dzieci, dom i wymarzoną pracę, a jedyne co mi zostało to czekać na śmierć! Nie tego chciałam… -po jej twarzy spłynęły kolejne łzy.
-Męża może nie masz ale... kto zabroni ci mieć narzeczonego? -uklęknąłem.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja żoną?
-Adam, ja... to znaczy…Tak. -wymamrotała, a ja mocno ją przytuliłem. Wiedziałem, że tego potrzebuje, mimo świadomości tego, że może nie doczekać naszego ślubu. Mam pewien pomysł, tylko jak go zrealizować?
-Zaraz wrócę, muszę pogadać z twoimi rodzicami. -dodałem i wyszedłem.
-Dzień dobry.
-Witaj Adam. Coś się stało? -zapytała jej mama.
-Właśnie przed chwilą oświadczyłem się Magdzie i mam jeszcze jedno pytanie. Czy zgodziliby się państwo na nasz ślub? -spytałem z wyraźnym strachem w głosie. Wiem, że mnie lubią ale nie często spotyka się takie coś.
-Szczerze powiem,że zaskoczyłeś nas tym ale dobrze wiemy,że ona tego pragnie. Jeżeli ona się zgodzi, macie nasze błogosławieństwo. -powiedział mój przyszły teść, a mi kamień spadł z serca.
-To pójdę po nią i powiem jej o tym tutaj.
-Jak tam, już wszystko wiesz? -zapytała z uśmiechem, ale ja dobrze wiedziałem, że to są już jej ostatnie uśmiechy. Nie ma już odwrotu. Albo ty zniszczysz raka, albo to on zniszczy ciebie. W tym wypadku choroba jest silniejsza od człowieka.
-Chodź ze mną na dół, muszę ci coś powiedzieć i chciałbym aby twoi rodzice przy tym byli.
-Jasne, mam się bać? Znając ciebie to jedyna opcja.
Zeszliśmy do salonu, rodzice już na nas czekali.
-Madzia, jest jedna sprawa, w której twoje zdanie dopina ostatni guzik. -wyznałem
-Czy chcesz wziąć ze mną ślub?
-Skoro przyjęłam zaręczyny to wiadomo, że ślub chce wziąć tylko z tobą.
-No tak, ale... byłby on za kilka dni. -dodałem, a jej oczy powiększyły się do rozmiaru monety pięciozłotowej.
-Ty tak na serio? Żartujesz sobie ze mnie.
-Mówi całkiem poważnie, skarbie. -odezwał się jej tata.
-Zgadzam się. -odpowiedziała i rzuciła mi się na ręce.
***ceremonia***
Wygląda cudnie. Nie widać po niej choroby, promienieje jak nigdy. Cieszę się, od dawna tego pragnęła. Za to ją kocham, jest nieprzewidywalna. Nie udaje kogoś, kim nie jest. Zaprosiliśmy wszystkich naszych bliskich znajomych. Po mszy wybieramy się do restauracji na obiad. .Nie robimy wesela, poprawin czy czegoś podobnego .Wystarczy nam tylko te jedno małe przyjęcie.
******
Jestem taki szczęśliwy, że mogę ją nazwać MOJĄ żoną. Chociaż tyle mogłem dla niej zrobić. Zrobiłem wszystko co mogłem, żeby choć przez chwilę zapomniała o chorobie i była szczęśliwa.Tego dnia nie zapomnimy już do końca naszego życia, jestem tego pewien.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Magda zmarła miesiąc po ślubie. W czasie pogrzebu pogoda była piękna. Dało się odczuć jej obecność podczas mszy żałobnej, którą odprawił ten sam ksiądz. który udzielił im ślubu. Adam przysiągł sobie,że nigdy już się nie ożeni. Magda była jego jedyną miłością i żadnej innej kobiety nie obdarzy uczuciem tak silnym, jakim obdarzył ją.
***5 dni później***
Wróciła do domu aby nabrać sił na dalsze leczenie jakie ją czeka. Kiedy wchodziłem do pokoju, zauważyłem jak płacze.
-Co się stało, dlaczego płaczesz?
-Chciałam założyć rodzinę, mieć dzieci, dom i wymarzoną pracę, a jedyne co mi zostało to czekać na śmierć! Nie tego chciałam… -po jej twarzy spłynęły kolejne łzy.
-Męża może nie masz ale... kto zabroni ci mieć narzeczonego? -uklęknąłem.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja żoną?
-Adam, ja... to znaczy…Tak. -wymamrotała, a ja mocno ją przytuliłem. Wiedziałem, że tego potrzebuje, mimo świadomości tego, że może nie doczekać naszego ślubu. Mam pewien pomysł, tylko jak go zrealizować?
-Zaraz wrócę, muszę pogadać z twoimi rodzicami. -dodałem i wyszedłem.
-Dzień dobry.
-Witaj Adam. Coś się stało? -zapytała jej mama.
-Właśnie przed chwilą oświadczyłem się Magdzie i mam jeszcze jedno pytanie. Czy zgodziliby się państwo na nasz ślub? -spytałem z wyraźnym strachem w głosie. Wiem, że mnie lubią ale nie często spotyka się takie coś.
-Szczerze powiem,że zaskoczyłeś nas tym ale dobrze wiemy,że ona tego pragnie. Jeżeli ona się zgodzi, macie nasze błogosławieństwo. -powiedział mój przyszły teść, a mi kamień spadł z serca.
-To pójdę po nią i powiem jej o tym tutaj.
-Jak tam, już wszystko wiesz? -zapytała z uśmiechem, ale ja dobrze wiedziałem, że to są już jej ostatnie uśmiechy. Nie ma już odwrotu. Albo ty zniszczysz raka, albo to on zniszczy ciebie. W tym wypadku choroba jest silniejsza od człowieka.
-Chodź ze mną na dół, muszę ci coś powiedzieć i chciałbym aby twoi rodzice przy tym byli.
-Jasne, mam się bać? Znając ciebie to jedyna opcja.
Zeszliśmy do salonu, rodzice już na nas czekali.
-Madzia, jest jedna sprawa, w której twoje zdanie dopina ostatni guzik. -wyznałem
-Czy chcesz wziąć ze mną ślub?
-Skoro przyjęłam zaręczyny to wiadomo, że ślub chce wziąć tylko z tobą.
-No tak, ale... byłby on za kilka dni. -dodałem, a jej oczy powiększyły się do rozmiaru monety pięciozłotowej.
-Ty tak na serio? Żartujesz sobie ze mnie.
-Mówi całkiem poważnie, skarbie. -odezwał się jej tata.
-Zgadzam się. -odpowiedziała i rzuciła mi się na ręce.
***ceremonia***
Wygląda cudnie. Nie widać po niej choroby, promienieje jak nigdy. Cieszę się, od dawna tego pragnęła. Za to ją kocham, jest nieprzewidywalna. Nie udaje kogoś, kim nie jest. Zaprosiliśmy wszystkich naszych bliskich znajomych. Po mszy wybieramy się do restauracji na obiad. .Nie robimy wesela, poprawin czy czegoś podobnego .Wystarczy nam tylko te jedno małe przyjęcie.
******
Jestem taki szczęśliwy, że mogę ją nazwać MOJĄ żoną. Chociaż tyle mogłem dla niej zrobić. Zrobiłem wszystko co mogłem, żeby choć przez chwilę zapomniała o chorobie i była szczęśliwa.Tego dnia nie zapomnimy już do końca naszego życia, jestem tego pewien.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Magda zmarła miesiąc po ślubie. W czasie pogrzebu pogoda była piękna. Dało się odczuć jej obecność podczas mszy żałobnej, którą odprawił ten sam ksiądz. który udzielił im ślubu. Adam przysiągł sobie,że nigdy już się nie ożeni. Magda była jego jedyną miłością i żadnej innej kobiety nie obdarzy uczuciem tak silnym, jakim obdarzył ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz