20 cze 2015
Epilog
Zayn'owi nie udało się odebrać nam syna.Sąd uznał,że skoro nie interesował się nim od razu po urodzeniu i nie wychowywał go w przeciwieństwie do Lou który od kąt mały się urodził opiekował się nim i to on jest wpisany jako ojciec.Sprawa została umorzona a ja nie muszę się już bać oto,że mogę stracić syna.Liam zostanie tatą za kilka miesięcy.Harry podobno znalazł sobie dziewczynę tak samo jak Niall.Obecnie cała 5 jest w trasie a ja siedzę w domu i zajmuje się CJ'em.Zapomniał wspomnieć,że za 5 miesięcy zostaniemy ponownie rodzicami.Po powrocie Louis'a z trasy mamy zamiar ponownie wziąć ślub tym razem bez żadnych niespodzianek.Mogę stwierdzić,że moje życie jest teraz jak z bajki i nie sądziłam,że tak to wszystko się zakończy.Mam swojego księcia z bajki, syna i córcie w drodze.Kochanych przyjaciół i rodzinę której nie miała.
~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam Was,że nie pojawił się wcześniej rozdział ale z powodu szkoły i ocen nie miałam na nic czasu.Mam nadzieję,że nie zawiodłam was.Jeśli chcielibyście poczytać moje opowiadania to zapraszam was na mojego Wattpada.Jeśli zawiodłam to bardzo przepraszam.
AgaMark
27 mar 2015
Rozdział trzynasty
Trzy i pół roku później..
Słyszę jak mój telefon dzwoni chyba po raz już setny dzisiaj ale ja dalej nie mam zamiaru go odbierać. Może w końcu zrozumieją aluzję że nie mam ochoty z nikim rozmawiać? No cóż, dzisiaj wielki dzień. Mam wziąć ślub. Z Louis`em. I tutaj zaczynają się wątpliwości. Może ja go wcale nie kocham tylko tak mi się wydaje? Jakoś nie czuję się inaczej kiedy go widzę. Przez ten cały czas wszystko się zmieniło. Zayn jest po rozwodzie, Liam wziął ślub z Dianelle..reszta chyba się nie zmieniła. Harry i Niall byli jacy byli.
Zayn..odkąd CJ zaczął chodzić i mówić on jest dla niego 'wujkiem'. Malik często z nim przebywa, tego mu nie mogę zabronić prawda? Jest jego ojcem w brew pozorom. Dzięki niemu mam też jakieś wątpliwości. Kiedy widzę jak razem się bawią to...coś mnie skręca w środku. Ale nie mogę tak po prostu odwołać ślubu. Czasem trzeba postawić na to co będzie dla nas dobre a nie na miłość. Prawda?
Zatrzymuje się na chwile nie daleko Big Bena.
9:56
O cholera..teraz to już mogę iść na własny pogrzeb. Wyciągam telefon i wybieram numer Dianelle.
-Gdzie. Ty. Jesteś?!- odezwała się trochę rozwścieczona.
-Hey. Mnie również ciebie miło słyszeć. U mnie też wszystko w porządku.
-Gdzie ty się podziewasz do jasnej cholery?!-wykrzyczał mi do słuchawki
-Jestem koło London Eye mogłabyś po mnie przyjechać?Proszę.
-Będę za 20 minut a ty się stamtąd nie ruszaj.-dodała i się rozłączyła.
***25 minut pòźniej***
-Dziewczyno czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co dzisiaj za dzień i ole rzeczy trzeba zrobić z tobą?Kosmetyczka już nawet nie wspiminam,że suknie zakladasz 30 minut a ślub jeat na 13 moja droga jak pamiętasz.Jeśli w ogòle orientujesz sie co za dzień jest.-wygłosiła swój monolog i spojrzała na mnie
-Wiem jaki dzisiaj dzień i co sie odbywa oraz zdaje sobie sprawę z tego co jeszcze trzeba zrobić ale musiałam sobie przemyśleć kilka spraw.Po za tym ty nie pozwolisz mi na to abym cośbźle zrobiła.-odpowiedziałam
-Bezenie byś zginęła.
Od razu pojechałyśmy do kosmetyczki na makijarz i paznokcie.W domu byłyśmy okołob12 więc po mimo mojego wybryku zdążymy.Lou ma przyjechać po mnie o 12:30.Okropnie się stresuje tym ślubem.CJ jest z Lottie.
***godzina 13:20***
-Proszę abyście podali sobie prawe dłobie i powtarzali za mną.-powiedział ksiądz-Ja Louis William Tomlinson.
-Ja Louis William Tomlinson.
-Biorę za żonę ciebie Catherine Rosemarie Noro Cooper i przyżekam ci...-byly wypowiadane kolejne słowa przysięgi a ja powoli uświadamiałam sobie co właśnie się dzieje.Teraz przyszł kolej na mnie.
-Ja Catherine Rosemarie Nora Cooper biorę za męż ciebie Louisie Williamie Tomlinsonie i przekam ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską.Tak mi dopomòż Boże.-teraz przyszła kolej na ostatnie słowa księdza.
-Czy jest kroś kto nie zgadza się na ten związek?Jeśli tak to niech powie teraz lub zamilknie na wieki.-nastąpiła chwila cizy ktòra trwała dla mnie wieczność.Nagle usłyszałam jak ktoś wstaje z miejsca.
-Ja jestem przeciwo.-usłyszałam i spojrzałam w kierunku z którego zostały wypowiedziane te słowa.To był...Zayn.Kompletbie mnie sparaliżowało i nie wiedziałam co robić.
-Jeśli mnie kochasz choć trochę to nie powinnaś tego robić.Lou przepraszam ale nie mogę na to pozwolić chociaż wiem jak bardzo ją kochasz.Jeśli jednak nic do mnie nie czujesz Cat to przepraszam,że przerwałem tą ceremonie.-Wyznał a ja nie wiedziałam co powiedzieć.Nadal jestem rozerwana po między Lou a Zayn'em i uczucuami do nich.
-Cat ja znam prawdę i nie musisz się jej bać.Od dawna wiem co jest po między tobą a nim i teraz tylko ty musisz zdecydować.Teraz wszysto zależy od Ciebie.-powiedział Tommo a mnie komplernie zatkało.Nagle zakręciło mi się w głowie i upadłam.Jeszcze tylko usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię i poczułam ostry boł w tylnej części głowy.
Byłam w jakimś parku szcerze to z kądś go kojarzyłam ale nie mogłam sobie przypomnieć.Uszłam kawałek i zobaczyłam moich rodziców.
-Mama,tata?Co wy tu robicie?Przecierz wy...
-Tak spokojnie wszystko jest dobrze.-powiedziała mama-Powiedz mi skarbie co sie takiego stało i dlaczego nie umiesz przyznać się do uczuć?
-Ale to nie tak ja wiem co czuje ale nie umiem sie zdecydowac bo każdego z nich kocham tak samo to teraz nie jest takie łatwe.Jeden jest biologicznym ojcem CJ'a a drugi traktuje go jak własne dziecko.Zayn wybrał Perry a Lou pomugł mi kiedy potrzebowałam wsparcia i tak to wszystko sie zaczęło.-wyjaśniłam
-Też prawda ale z tego co zauważyłem to do Zayna'a twoje uczucie coraz bardziej rośniea z Louis'em masz już mniej wspólnego.Kochanie tu nie chodzi o to,że kažemy ci wybrać lecz tylko pomagamy zdecydować wszysko zależy wyłącznie od ciebie.-wytłumaczył tata
-Rozumiem ale nie chce skrzywdzić ich i nie umiem wytłumaczyć małemu,żr jego tatą jest Zayn do którego mówi wujku.Widzę,że za każdym razem kiedy CJ wypowiada to słowo to boli go to w duszya gdy mówi tata do Tommo to już w ogóle.Chciałabym powiedzieć prawdę jaka jest ale nie umiem.
-Kochanie zobacz to.dodał tata a ja zobaczyłam wszystkie chwile w których był ze mną Louis.Kiedy CJ był chory zrezygnował z meczu aby siedzieć ze mną w szpitalu.Kiedy ząbkował to on do niego wstawał.Każdy spacer,pierwsze kroczki,kiedy powiedział tata do niego a kilka dni później do mnie mama.Zobaczyłam nawet to jak siedzi przy moim łóżku w szpitalu.Wiedziałam już co mam robić i kto jest tym jedynym
Louis:
Okropnie sie przestraszyłem kiedy Catherine upadła.Karetka przyjechała 10 minut później i zabrała ją do szpitala a ja pojechałem z nimi.Zabrali ją na badanie a ja czekałem.Po 30 minutach zjawili się chłopaki.
3 tygodnie później...
Po tygodniu Cat wybudziła się ze śpiączki.Siedziałem ten czas w szpitalu oczywiście nie zapominając o małym.Kiedy się wybudziła byliśmy oboje.Był taki moment,że już ja traciłem ale nie dała się i walczyła o nas.Mam taką nadzieję.Może na początku naszej znajomości nie byłem dla niej dobry ale teraz nie widze świata pa za nią i CJ'ejem.Już od tygodnia jest w domu.Zayn przychodzi co dwa dni aby zobaczyć się ze swoim synem ale tak na prawdę zdaje mi się,że on coś kombinuje i tego najbardziej sie obawiam.
Cathrine:
Dowiedziałam się od Lou,że jego mama sprcjalnie przyjechała aby pomuc mu przy opiece nad CJ'ejem.jrgo siostry nabierają do mnie już coraz więcej sympati a naszego synka ubustwiają.Kiedy tylko nas odwiedzają to go rozpuszczają tak jak dziadkowie.Tak na prawdę to nie było wądpliwości z kim mam być.Zayn nie jest dla mnie.
-Możemy porozmawiać?-zapytałam Mulata kiedy przyszedł zobaczyć się z CJ'ejem
-Tak a o co chodzi?Mam nadzieje,że to nic poważnego.
-Pewnie zdajesz sovie sprawę z tego,że to Louis jest uznany za ojca i dlatego chciałabym cię prosić o to abyś trochę ograniczył swoje wizyty do maximum 3 na tydzień.Wybacz ale muszę tak postàpić ze względu na małego i na nas.-wyznałam
-Mam prawo wudywać swojego syna i nie możesz mi tego zabronić.Rozumiesz.Radziłbym ci zacząć szukać prawnika ponieważ chce uzyskać prawa do niego a skoro nie chcesz po dobroci to muszę w ten sposób.-dodał i wyszedł a mnie kompletnie zatkało.To nie może być prawda on nie może.
-Wszystko dobrze skarbie?-zapytał Louis kiedy wszedł do przedpokoju
-Nic nie jest dobrze.Zayn cjce uzyskać prawda do naszego syna przez sąd i powiedział bym szukała już prawników.On nie może przecież to ty jesteś jako ojciec wpisany a nie on.Nie pozwole mu na to.-odpowiedziałam i wtuliłam sie w niego.
-Ja też nie pozwole tak hak cała nasza rodzina.Myślę,że trzeba powiedzieć pozostałym o tym.Już pora.
-Masz racje.Tylko ja nie wiem jak.A jeśli nie uwierzą to co wredy.Ja nie che stracić go.Wystarczy,że ja musiałam cierpieć on nie moż i nie pozwole aby przechodził przez to samo co ja.
-Mama nie placz.-usłyszałam głos syna.Odwróciłam się i wziełam go na ręce.
Wybaczcie za opóźnienie w rozdziale ale musiałam się wczuć w tą historie i dokończyć rozdział który zostawiła mi poprzednia blogerka i jestem jej za to wdzięczna bo wiem jak miała dalej toczyć się akcja.Jeśli macie jakieś prośby czy pytania to piszcie.Jeśli chciecie abym was powiadamiała o rozdziałach to podajcie swoje nicki z twittter.
15 sty 2015
Zła wiadomość
Miłam dodać teraz rozdziała ale cały się usuną wybaczcie.Kolrjna wtopa na początku.Zawodze i wielkie przeprosiny
8 sty 2015
Informacja!!!
Wiem,że już na samym początku zawodze ale mam problemy z komputerem i internetem postaram sie to jak najszybciej naprawić.Rozdział jest już na ukończeniu wiec jeśli czas i obecnie internet szkolny który jest dość słaby pozwolą mi dokończyć to mam nadzieję,że w najbliższym czasie rozdział sie pojawi.Pozdrawiam wszystkich.
22 gru 2014
Ostatnie dni
Pewnego dnia na w-f’ie Magda poczuła się słabo i zemdlała. Kiedy pojechała do szpitala lekarz powiedział, że to typowe w tym wieku. Niestety to dopiero początek tego co miało nastąpić potem.
***kilka godzin później***
-Madzia, jak się czujesz? -zapytała mama
-Lepiej ale nadal mi słabo. Za jakiś czas ma przyjechać Adam, powiedz mu żeby tutaj przyszedł.
-Dobrze,odpoczywaj. -powiedziała i wyszła z pokoju.
Z tego wszystkiego nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziłam się gdy poczułam, że coś leci mi z nosa. Myślałam ,że mam katar więc wydmuchałam nos. Kiedy zobaczyłam krew na chusteczce przeraziłam się.
-Mamo,chodź szybko!!! -krzyknęłam i zaraz pojawiła się mama z Adasiem.
Pokazałam jej chusteczkę a ona błyskawicznie zrobiła mi okład lecz krew nadal leciała mi a czułam się coraz gorzej.
-Jedziemy do szpitala nie ma innej opcji. Adam, weź ją na ręce. Jest za słaba aby iść, a ja już wyjeżdżam autem.
***20 minut później***
Lekarz od razu nas przyjął i zlecił badania. Teraz czekamy na wyniki. Krwawienie na szczęście ustało, ale czuje się okropnie. Podano mi kroplówkę, pielęgniarki co chwila sprawdzają jak się miewam. .Mama z Adim wciąż mnie pilnują.
-Niestety, nie mam dla państwa dobrych wiadomości. -powiedział lekarz wchodząc do sali.
-Co mi jest proszę pana? -zapytałam cicho, bo nawet na mówienie brakło mi sił.
-Niestety ale jest to początek...białaczki. -w sali zapadła cisza.
-To nie możliwe, przecież moja córka jest zdrowa! Zawsze miała tylko katar i tyle, a tu takie coś. To jest pomyłka. -powiedziała mama i usiadła na krześle.
-Niestety, lekarz onkolog potwierdził diagnozę. Za chwilę tu przyjdzie i poinformuje państwa co dalej. -wyszedł, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogę uwierzyć, że to mogą być moje ostatnie chwile spędzone z rodziną i Adamem. Mama zadzwoniła do taty aby go o wszystkim poinformować. Poprosiła by jak najszybciej tu przyjechał. Cały czas to do mnie nie dociera. Tata przyjechał dość szybko, chwilę potem pojawił się lekarz.
-Dzień dobry, to ty pewnie jesteś Magda? -zapytał.
-Tak, dzień dobry.
-Państwo są rodzicami... a ten młody gentlemen, to pewnie twój chłopak? -kiwnęłam tylko głową
******
Kiedy usłyszałem co powiedział lekarz... myślałem, że śnię i zaraz się z tego wybudzę. Chyba dalej śnię, to nie może być prawda! Zadzwoniłem do mamy, powiedziałem jej o wszystkim i zgodziła się abym pilnował Magdy. Mama spakowała mi wszystkie rzeczy, więc tylko je wziąłem. Oby lekarze się mylili… Oby to nie był nowotwór...
***Następny dzień***
Madzia czuje się w miarę dobrze, więc poszliśmy razem do szkoły. Dobrze, że jesteśmy w jednej klasie. Nauczyciele już zostali powiadomieni o zaistniałej sytuacji. Dziewczyny cały czas były przy niej. Nie pozwalały jej myśleć o tym, co ja dotknęło. Gdy patrzę na jej uśmiech nic do mnie nie dociera. Na razie ma brać leki, jeśli to nie zadziała, chemioterapia będzie ostatnią deską ratunku. Na szczęście nikt oprócz naszej paczki nie wie co się stało.
***2 tygodnie później***
Dzisiaj mamy wizytę u lekarza aby zapoznać się lepiej z chorobą i wiedzieć, czego można się po niej spodziewać. Co dwa dni śpię u Madzi.
-Adam, nie musisz z nami jechać, jeśli nie chcesz. -powiedziała Magda, gdy wsiadaliśmy do auta.
-Gdybym nie chciał, to nie sypiałbym u ciebie, nie odprowadzałbym cię do i ze szkoły. -powiedziałem odrobinę zbyt szorstkim tonem.
-Dziękuje ci za wszystko co dla mnie robisz. -odparła i pocałowała mnie.
***3 miesiące później***
Musiałam zacząć brać chemie, ponieważ choroba zaczęła postępować. Adam jest uparty, nie odstępuje mnie na krok. Do szkoły chodzę rzadziej, lecz ustalamy nauczanie indywidualne. Dwa razy w miesiącu jestem na chemioterapii. Już wiem, że zostaje mi coraz mniej czasu. Zegar wciąż tyka coraz szybciej odliczając godziny. Zastanawiam się jak to jest mieć męża, dzieci, wymarzoną pracę... Za kilka dni są moje 18 urodziny, być może już ostatnie.
-Madzia, Adaś przyszedł. -po słowach mamy w drzwiach pojawiła się moja lepsza połowa.
-Jak się czujesz? -spytał, następnie obdarzył moje usta pocałunkiem.
-A jak mam się czuć kiedy jestem po chemii? Do dupy, jak zawsze. Jeśli dobrze pójdzie to za kilka dni pójdziemy do szkoły razem. Jak ja dawno tam nie byłam...
-Świetnie, wszyscy za tobą bardzo tęsknią...
***4 dni później***
Biologia, temat znany mi bardzo dobrze. W pewnym momencie osłabłam, na szczęście Adam zdążył mnie złapać. Od razu zaniósł mnie do pielęgniarki i zadzwonił po rodziców. Po jakiś 30 minutach byliśmy już w szpitalu i czekaliśmy na wyniki badań. W duszy czułam, że nie szykuje się nic przyjemnego.
-Przykro mi. Choroba postępuje dość szybko i zostało ci bardzo mało czasu. Pojawiły się przerzuty. W szpitalu zostanę na dwa dni aby przyjąć kolejną chemię i wrócę do domu.
******
Dzisiaj kończę 18 lat. Wow, ale jestem już stara. Przyszli wszyscy moi przyjaciele i rodzina. Na szczęście dzisiaj czułam się bardzo dobrze. Dostałam wiele prezentów, mimo tego, że pewnie już mi się nie przydadzą… Najlepszym prezentem i tak byli ukochani przy boku. “Impreza” trwała do północy. Było świetnie. Adam dzisiaj został u mnie na noc.
***2 w nocy***
Obudziłam się, ponieważ było mi okropnie niedobrze.
-Adam, będę chyba wymiotować. Idź po moja mamę i przynieś coś na wszelki wypadek.
Nawet nie wiem kiedy a już wrócił z rodzicami. Byli przerażeni gdy mnie zobaczyli.
-Adam ubieraj się! Ja wyprowadzę auto, a ty spakuj rzeczy. -powiedział tata.
***5 dni później***
Wróciła do domu aby nabrać sił na dalsze leczenie jakie ją czeka. Kiedy wchodziłem do pokoju, zauważyłem jak płacze.
-Co się stało, dlaczego płaczesz?
-Chciałam założyć rodzinę, mieć dzieci, dom i wymarzoną pracę, a jedyne co mi zostało to czekać na śmierć! Nie tego chciałam… -po jej twarzy spłynęły kolejne łzy.
-Męża może nie masz ale... kto zabroni ci mieć narzeczonego? -uklęknąłem.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja żoną?
-Adam, ja... to znaczy…Tak. -wymamrotała, a ja mocno ją przytuliłem. Wiedziałem, że tego potrzebuje, mimo świadomości tego, że może nie doczekać naszego ślubu. Mam pewien pomysł, tylko jak go zrealizować?
-Zaraz wrócę, muszę pogadać z twoimi rodzicami. -dodałem i wyszedłem.
-Dzień dobry.
-Witaj Adam. Coś się stało? -zapytała jej mama.
-Właśnie przed chwilą oświadczyłem się Magdzie i mam jeszcze jedno pytanie. Czy zgodziliby się państwo na nasz ślub? -spytałem z wyraźnym strachem w głosie. Wiem, że mnie lubią ale nie często spotyka się takie coś.
-Szczerze powiem,że zaskoczyłeś nas tym ale dobrze wiemy,że ona tego pragnie. Jeżeli ona się zgodzi, macie nasze błogosławieństwo. -powiedział mój przyszły teść, a mi kamień spadł z serca.
-To pójdę po nią i powiem jej o tym tutaj.
-Jak tam, już wszystko wiesz? -zapytała z uśmiechem, ale ja dobrze wiedziałem, że to są już jej ostatnie uśmiechy. Nie ma już odwrotu. Albo ty zniszczysz raka, albo to on zniszczy ciebie. W tym wypadku choroba jest silniejsza od człowieka.
-Chodź ze mną na dół, muszę ci coś powiedzieć i chciałbym aby twoi rodzice przy tym byli.
-Jasne, mam się bać? Znając ciebie to jedyna opcja.
Zeszliśmy do salonu, rodzice już na nas czekali.
-Madzia, jest jedna sprawa, w której twoje zdanie dopina ostatni guzik. -wyznałem
-Czy chcesz wziąć ze mną ślub?
-Skoro przyjęłam zaręczyny to wiadomo, że ślub chce wziąć tylko z tobą.
-No tak, ale... byłby on za kilka dni. -dodałem, a jej oczy powiększyły się do rozmiaru monety pięciozłotowej.
-Ty tak na serio? Żartujesz sobie ze mnie.
-Mówi całkiem poważnie, skarbie. -odezwał się jej tata.
-Zgadzam się. -odpowiedziała i rzuciła mi się na ręce.
***ceremonia***
Wygląda cudnie. Nie widać po niej choroby, promienieje jak nigdy. Cieszę się, od dawna tego pragnęła. Za to ją kocham, jest nieprzewidywalna. Nie udaje kogoś, kim nie jest. Zaprosiliśmy wszystkich naszych bliskich znajomych. Po mszy wybieramy się do restauracji na obiad. .Nie robimy wesela, poprawin czy czegoś podobnego .Wystarczy nam tylko te jedno małe przyjęcie.
******
Jestem taki szczęśliwy, że mogę ją nazwać MOJĄ żoną. Chociaż tyle mogłem dla niej zrobić. Zrobiłem wszystko co mogłem, żeby choć przez chwilę zapomniała o chorobie i była szczęśliwa.Tego dnia nie zapomnimy już do końca naszego życia, jestem tego pewien.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Magda zmarła miesiąc po ślubie. W czasie pogrzebu pogoda była piękna. Dało się odczuć jej obecność podczas mszy żałobnej, którą odprawił ten sam ksiądz. który udzielił im ślubu. Adam przysiągł sobie,że nigdy już się nie ożeni. Magda była jego jedyną miłością i żadnej innej kobiety nie obdarzy uczuciem tak silnym, jakim obdarzył ją.
20 gru 2014
Witam wszystkich!!!
16 lis 2014
Oddam w dobre ręce!
Poczta: Elena468@wp.pl
PS.Dziękuje każdemu kto odwiedzał bloga
Akira
EDIT: Na wszelki wypadek/jeśli wolicie dodawajcie te "zgłoszenia" tutaj :)