27 mar 2015

Rozdział trzynasty

Trzy i pół roku później..

Słyszę jak mój telefon dzwoni chyba po raz już setny dzisiaj ale ja dalej nie mam zamiaru go odbierać.  Może w końcu zrozumieją aluzję że nie mam ochoty z nikim rozmawiać? No cóż, dzisiaj wielki dzień. Mam wziąć ślub. Z Louis`em. I tutaj zaczynają się wątpliwości. Może ja go wcale nie kocham tylko tak mi się wydaje? Jakoś nie czuję się inaczej kiedy go widzę. Przez ten cały czas wszystko się zmieniło. Zayn jest po rozwodzie, Liam wziął ślub z Dianelle..reszta chyba się nie zmieniła. Harry i Niall byli jacy byli.
Zayn..odkąd CJ zaczął chodzić i mówić on jest dla niego 'wujkiem'. Malik często z nim przebywa, tego mu nie mogę zabronić prawda? Jest jego ojcem w brew pozorom. Dzięki niemu mam też jakieś wątpliwości. Kiedy widzę jak razem się bawią to...coś mnie skręca w środku. Ale nie mogę tak po prostu odwołać ślubu. Czasem trzeba postawić na to co będzie dla nas dobre a nie na miłość. Prawda?
Zatrzymuje się na chwile nie daleko Big Bena.

9:56

O cholera..teraz to już mogę iść na własny pogrzeb. Wyciągam telefon i wybieram numer Dianelle.
-Gdzie. Ty. Jesteś?!- odezwała się trochę rozwścieczona.
-Hey. Mnie również ciebie miło słyszeć. U mnie też wszystko w porządku.
-Gdzie ty się podziewasz do jasnej cholery?!-wykrzyczał mi do słuchawki
-Jestem koło London Eye mogłabyś po mnie przyjechać?Proszę.
-Będę za 20 minut a ty się stamtąd nie ruszaj.-dodała i się rozłączyła.

***25 minut pòźniej***

-Dziewczyno czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co dzisiaj za dzień i ole rzeczy trzeba zrobić z tobą?Kosmetyczka już nawet nie wspiminam,że suknie zakladasz 30 minut a ślub jeat na 13 moja droga jak pamiętasz.Jeśli w ogòle orientujesz sie co za dzień jest.-wygłosiła swój monolog i spojrzała na mnie
-Wiem jaki dzisiaj dzień i co sie odbywa oraz zdaje sobie sprawę z tego co jeszcze trzeba zrobić ale musiałam sobie przemyśleć kilka spraw.Po za tym ty nie pozwolisz mi na to abym cośbźle zrobiła.-odpowiedziałam
-Bezenie byś zginęła.
Od razu pojechałyśmy do kosmetyczki na makijarz i paznokcie.W domu byłyśmy okołob12 więc po mimo mojego wybryku zdążymy.Lou ma przyjechać po mnie o 12:30.Okropnie się stresuje tym ślubem.CJ jest z Lottie.

***godzina 13:20***

-Proszę abyście podali sobie prawe dłobie i powtarzali za mną.-powiedział ksiądz-Ja Louis William Tomlinson.
-Ja Louis William Tomlinson.
-Biorę za żonę ciebie Catherine Rosemarie Noro Cooper i przyżekam ci...-byly wypowiadane kolejne słowa przysięgi a ja powoli uświadamiałam sobie co właśnie się dzieje.Teraz przyszł kolej na mnie.
-Ja Catherine Rosemarie Nora Cooper biorę za męż ciebie Louisie Williamie Tomlinsonie i przekam ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską.Tak mi dopomòż Boże.-teraz przyszła kolej na ostatnie słowa księdza.
-Czy jest kroś kto nie zgadza się na ten związek?Jeśli tak to niech powie teraz lub zamilknie na wieki.-nastąpiła chwila cizy ktòra trwała dla mnie wieczność.Nagle usłyszałam jak ktoś wstaje z miejsca.
-Ja jestem przeciwo.-usłyszałam i spojrzałam w kierunku z którego zostały wypowiedziane te słowa.To był...Zayn.Kompletbie mnie sparaliżowało i nie wiedziałam co robić.
-Jeśli mnie kochasz choć trochę to nie powinnaś tego robić.Lou przepraszam ale nie mogę na to pozwolić chociaż wiem jak bardzo ją kochasz.Jeśli jednak nic do mnie nie czujesz Cat to przepraszam,że przerwałem tą ceremonie.-Wyznał a ja nie wiedziałam co powiedzieć.Nadal jestem rozerwana po między Lou a Zayn'em i uczucuami do nich.
-Cat ja znam prawdę i nie musisz się jej bać.Od dawna wiem co jest po między tobą a nim i teraz tylko ty musisz zdecydować.Teraz wszysto zależy od Ciebie.-powiedział Tommo a mnie komplernie zatkało.Nagle zakręciło mi się w głowie i upadłam.Jeszcze tylko usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię i poczułam ostry boł w tylnej części głowy.

Byłam w jakimś parku szcerze to z kądś go kojarzyłam ale nie mogłam sobie przypomnieć.Uszłam kawałek i zobaczyłam moich rodziców.
-Mama,tata?Co wy tu robicie?Przecierz wy...
-Tak spokojnie wszystko jest dobrze.-powiedziała mama-Powiedz mi skarbie co sie takiego stało i dlaczego nie umiesz przyznać się do uczuć?
-Ale to nie tak ja wiem co czuje ale nie umiem sie zdecydowac bo każdego z nich kocham tak samo to teraz nie jest takie łatwe.Jeden jest biologicznym ojcem CJ'a a drugi traktuje go jak własne dziecko.Zayn wybrał Perry a Lou pomugł mi kiedy potrzebowałam wsparcia i tak to wszystko sie zaczęło.-wyjaśniłam
-Też prawda ale z tego co zauważyłem to do Zayna'a twoje uczucie coraz bardziej rośniea z Louis'em masz już mniej wspólnego.Kochanie tu nie chodzi o to,że kažemy ci wybrać lecz tylko pomagamy zdecydować wszysko zależy wyłącznie od ciebie.-wytłumaczył tata
-Rozumiem ale nie chce skrzywdzić ich i nie umiem wytłumaczyć małemu,żr jego tatą jest Zayn do którego mówi wujku.Widzę,że za każdym razem kiedy CJ wypowiada to słowo to boli go to w duszya gdy mówi tata do Tommo to już w ogóle.Chciałabym powiedzieć prawdę jaka jest ale nie umiem.
-Kochanie zobacz to.dodał tata a ja zobaczyłam wszystkie chwile w których był ze mną Louis.Kiedy CJ był chory zrezygnował z meczu aby siedzieć ze mną w szpitalu.Kiedy ząbkował to on do niego wstawał.Każdy spacer,pierwsze kroczki,kiedy powiedział tata do niego a kilka dni później do mnie mama.Zobaczyłam nawet to jak siedzi przy moim łóżku w szpitalu.Wiedziałam już co mam robić i kto jest tym jedynym

Louis:

Okropnie sie przestraszyłem kiedy Catherine upadła.Karetka przyjechała 10 minut później i zabrała ją do szpitala a ja pojechałem z nimi.Zabrali ją na badanie a ja czekałem.Po 30 minutach zjawili się chłopaki.

3 tygodnie później...

Po tygodniu Cat wybudziła się ze śpiączki.Siedziałem ten czas w szpitalu oczywiście nie zapominając o małym.Kiedy się wybudziła byliśmy oboje.Był taki moment,że już ja traciłem ale nie dała się i walczyła o nas.Mam taką nadzieję.Może na początku naszej znajomości nie byłem dla niej dobry ale teraz nie widze świata pa za nią i CJ'ejem.Już od tygodnia jest w domu.Zayn przychodzi co dwa dni aby zobaczyć się ze swoim synem ale tak na prawdę zdaje mi się,że on coś kombinuje i tego najbardziej sie obawiam.

Cathrine:

Dowiedziałam się od Lou,że jego mama sprcjalnie przyjechała aby pomuc mu przy opiece nad CJ'ejem.jrgo siostry nabierają do mnie już coraz więcej sympati a naszego synka ubustwiają.Kiedy tylko nas odwiedzają to go rozpuszczają tak jak dziadkowie.Tak na prawdę to nie było wądpliwości z kim mam być.Zayn nie jest dla mnie.
-Możemy porozmawiać?-zapytałam Mulata kiedy przyszedł zobaczyć się z CJ'ejem
-Tak a o co chodzi?Mam nadzieje,że to nic poważnego.
-Pewnie zdajesz sovie sprawę z tego,że to Louis jest uznany za ojca i dlatego chciałabym cię prosić o to abyś trochę ograniczył swoje wizyty do maximum 3 na tydzień.Wybacz ale muszę tak postàpić ze względu na małego i na nas.-wyznałam
-Mam prawo wudywać swojego syna i nie możesz mi tego zabronić.Rozumiesz.Radziłbym ci zacząć szukać prawnika ponieważ chce uzyskać prawa do niego a skoro nie chcesz po dobroci to muszę w ten sposób.-dodał i wyszedł a mnie kompletnie zatkało.To nie może być prawda on nie może.
-Wszystko dobrze skarbie?-zapytał Louis kiedy wszedł do przedpokoju
-Nic nie jest dobrze.Zayn cjce uzyskać prawda do naszego syna przez sąd i powiedział bym szukała już prawników.On nie może przecież to ty jesteś jako ojciec wpisany a nie on.Nie pozwole mu na to.-odpowiedziałam i wtuliłam sie w niego.
-Ja też nie pozwole tak hak cała nasza rodzina.Myślę,że trzeba powiedzieć pozostałym o tym.Już pora.
-Masz racje.Tylko ja nie wiem jak.A jeśli nie uwierzą to co wredy.Ja nie che stracić go.Wystarczy,że ja musiałam cierpieć on nie moż i nie pozwole aby przechodził przez to samo co ja.
-Mama nie placz.-usłyszałam głos syna.Odwróciłam się i wziełam go na ręce.

Wybaczcie za opóźnienie w rozdziale ale musiałam się wczuć w tą historie i dokończyć rozdział który zostawiła mi poprzednia blogerka i jestem jej za to wdzięczna bo wiem jak miała dalej toczyć się akcja.Jeśli macie jakieś prośby czy pytania to piszcie.Jeśli chciecie abym was powiadamiała o rozdziałach to podajcie swoje nicki z twittter.